Działanie odnawialnych źródeł energii zależy od warunków pogodowych, a te od klimatycznych. Często przy tym pojawiają się argumenty, że OZE jest zawodnym sposobem na produkcję prądu czy ogrzewanie wody z uwagi na zmienną pogodę, a w przypadku energetyki słonecznej w grę wchodzi także fakt, że mamy coś takiego jak noc. Do tego pojawia się pytanie, jak zmiany klimatyczne wpłyną na OZE.
W ostatnich latach rozwój zielonej energetyki w Polsce posuwał się w dość powolnym tempie, choć w ciągu ostatnich trzech lat doszło do jego przyspieszenia za sprawą rozwoju fotowoltaiki. Tak więc w roku 2021 OZE stanowiły już 30,3% zainstalowanych mocy. Udział OZE w produkcji prądu stanowi tutaj 16,9%.
To i tak wciąż mało. Szczególnie gdy spojrzymy na to, jak wiele zostało straconych lat ze względu na ich powolny rozwój. Jak można zauważyć na wykresie w latach 2015-2019 postępu nie było wcale. Paradoks tego zjawiska, mimo bardzo dobrej koniunktury, niskich cen paliw jest taki, że rozwój OZE zahamowali decydenci polityczni, a nie brak technologii czy odpowiedniej pogody. Presja z uwagi na rosnące koszty wydobycia węgla, twarda polityka UE i teraz z pewnością rosyjskie działania wojenne w Ukrainie, to wszystko sprawi, że postęp w rozwoju OZE się zwiększy – politycy będą musieli podjąć stosowne decyzje. Takie decyzje zaczynają być podejmowane, ma zmienić się podejście do tzw. ustawy wiatrakowej 10H, dzięki czemu rozwój lądowej energetyki wiatrowej powinien znacznie przyspieszyć.
O ile działania polskich polityków sprawią, że OZE będą w Polsce rozwijane, pozostają dwie kwestie: Czy da się w ogóle w znacznym stopniu uniezależnić od paliw kopalnych w rozsądnym czasie? I czy zmiany klimatyczne nie staną nam na drodze?
W ostatnich latach Unia Europejska prowadzi działania mające na celu odejście do paliw kopalnych. W grudniu 2020 roku członkowie UE zgodzili się na program Fit for 55, czyli redukcję emisji CO2 o 55% do 2030 roku. To polityka rozbieżna z polskimi celami, które są dużo mniej ambitne, bo zakładają jedynie 32% OZE w produkcji prądu do 2030 roku. Polska ma możliwości, by wdrażać założenia Fit for 55. Mamy technologie, które cały czas się rozwijają, w tym możliwość produkcji wodoru z OZE, mamy pieniądze, fundusze unijne, zostaje jedynie wprowadzenie konkretnych ustaw. Według nowego modelowania Fundacji Instrat jesteśmy w stanie dojść do ponad 70% do 2030 roku. Mamy też technologiczne i finansowe możliwości, by do 2030 roku obniżyć w energetyce emisje CO2 o 65% i prawie całkowicie zdekarbonizować gospodarkę do 2040 roku.
A czy będzie sprzyjał nam klimat? Ostatnie lata pokazują, że w naszej strefie klimatycznej nie ma większych przeciwwskazań co do rozwoju OZE i opieraniu na nich naszej gospodarki. Dane pokazują, że w ostatnich latach warunki klimatyczne nie wpłynęły zbytnio na rozwój OZE ani w jedną ani w drugą stronę. Na przestrzeni ostatnich 30 lat zaobserwowano np. wzrost nasłonecznienia, co może być związane ze zmianami cyrkulacji na północnym Atlantyku, prowadzącymi do większej liczby dni słonecznych niż pochmurnych. Są to jednak zmiany dość niepewne w perspektywie następnych kilkudziesięciu lat z uwagi na przejściowość, a tym samym kapryśność naszego klimatu. Są to też zmiany nieduże.
Oczywiście istnieją prognozy wybiegające daleko w przyszłość, czyli do końca tego stulecia. Zrealizowany przez Instytut Ochrony Środowiska. Państwowy Instytut Badawczy projekt Klimada przewiduje, że w ciągu najbliższych lat należy oczekiwać wzrostu nasłonecznienia. Potem jednak na skutek postępującej zmiany klimatu ilość promieniowania słonecznego spadnie, ale będzie to spadek bardzo niewielki (niecałe 3%) i obarczony sporym ryzykiem spadek, i to w założeniu, że będziemy dalej ochoczo spalać paliwa kopalne. Będzie się to wiązało z niewielkim wzrostem zachmurzenia, szczególnie w półroczu zimowym.
Podobnie ma być w przypadku wiatru, gdzie przewiduje się w skrajnym przypadku maksymalnie 10% spadek jego prędkości – w scenariuszu dalszego spalania paliw kopalnych. Ma to być długofalowa zmiana podyktowana perspektywą przesuwania się stref klimatycznych, gdzie orkany i wichury będą miały znikomy wpływ na tę zmianę. W przyszłości w Polsce wichur będzie więcej niż dziś (w skali wielu lat, nie roku), ale pomiędzy nimi, szczególnie w półroczu letnim będą występowały długie okresy bez wiatru lub z wiatrem słabym, którego ewentualny, prognozowany spadek będzie niewielki, do 4-5%. Klimada natomiast nie przewiduje żadnych zmian do końca tego wieku, ani w przypadku zimy, ani w przypadku lata. A to, że pomiędzy orkanami i wichurami będzie spokojnie, będą przy tym lata, kiedy ze względu na słabą aktywność Atlantyku wichur nie będzie. Co ciekawe, wyraźny wzrost prędkości wiatru przewiduje się dla Arktyki.
To są oczywiście prognozy obarczone błędem, wynikającym po pierwsze z powodu niepewności przyszłych zmian klimatycznych, po drugie ze względu na przejściowość, a więc kapryśność naszego klimatu. To sugerowałoby, że poza samym wzrostem temperatur nie należy w przyszłości spodziewać się większych zmian w przypadku wiatru, chmur czy deszczu. Ponadto, nawet jeśli przyjąć, że zmiany okazałyby się negatywne, to problem rozwiąże przyszły postęp w rozwoju technologii. Nie ma więc czym się martwić.