António Guterres, sekretarz generalny ONZ ostrzegł, że wywołana przez Rosję wojna w Ukrainie może spowodować, iż światowe cele klimatyczne staną się nieosiągalne. Powodem mają być sankcje wymierzone w Rosję, które w praktyce będą oznaczały w dalszym ciągu zwiększone wykorzystanie paliw kopalnych.
António Guterres powiedział, że cel, jakim jest ograniczenie globalnej temperatury do 1,5oC powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej, wyznaczony na zeszłorocznym szczycie klimatycznym ONZ w Kopenhadze, jest zagrożony, ponieważ rządy szukają alternatywy dla rosyjskich dostaw ropy i gazu z uwagi na sankcje wymierzone w agresora.
„Skutki wojny prowadzonej przez Rosję w Ukrainie grożą załamaniem się światowych rynków żywności i energii, co ma poważne konsekwencje dla globalnej agendy klimatycznej. W miarę jak główne gospodarki realizują strategię „wszystko po staremu”, aby zastąpić rosyjskie paliwa kopalne, krótkoterminowe działania mogą doprowadzić do długoterminowej zależności od paliw kopalnych i zamknąć drogę do osiągnięcia temperatury 1,5°C”, ostrzegł sekretarz generalny ONZ w wystąpieniu na wideokonferencji poświęconej zrównoważonemu rozwojowi, zorganizowanej 21 marca w Londynie przez gazetę The Economist.
Takim przykładem reakcji jest niestety nie tyle co mocno uzależniona od paliw kopalnych Polska, ale i cała Unia Europejska, która w 40% jest zależna od rosyjskiego gazu. Co prawda UE dokłada starań na rzecz odejścia od paliw kopalnych, ale wspólnota szuka alternatyw, jak gaz i ropa z amerykańskich łupków czy też z Półwyspu Arabskiego. Błędną przed laty decyzją Niemiec – największej gospodarki UE było wycofanie się z energetyki jądrowej, która na dzień dzisiejszy jest jedyną sprawdzoną alternatywą wobec jeszcze niedoskonałych technologicznie odnawialnych źródeł energii. Niedoskonałych w tym sensie, że nie posiadamy jeszcze rozwiniętego systemu magazynowania energii, oraz produkcji wodoru z OZE, który można traktować jak ropę czy gaz – używać w każdej chwili. Uzależnienie Niemiec od gazu z Rosji wynosi aż 60%. „Kraje mogą być tak pochłonięte luką w dostawach paliw kopalnych, że zaniedbają politykę ograniczania zużycia paliw kopalnych lub będą ją hamować”, powiedział Guterres. „To jest szaleństwo. Uzależnienie od paliw kopalnych to wzajemnie gwarantowane zniszczenie”, dodał.
Obecnie mamy teraz taką sytuację, gdzie zamiast zwiększać inwestycje w zieloną energetykę, trwa gorączkowe poszukiwanie alternatyw na rynku paliw kopalnych. Saudyjczycy zadeklarowali zwiększenie inwestycji w wydobycie ropy, by móc sprzedawać ją do Europy. Katarczycy z kolei mogą sprzedawać gaz Niemcom, ale chcą rekompensaty za przekierowanie dostaw, które powinny trafić do Azji, bo kraj nie jest zdolny obsłużyć i jednych i drugich jednoccześnie. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja z USA. Choć państwo to posiada duże złoża, zwiększa wydobycie, i może gaz wysyłać do Europy, to jednocześnie musi sobie zapewnić pulę bezpieczeństwa. Jak? Kupując gaz i ropę z krajów, w których panuje dyktatura czyli z Wenezueli i Iranu – to rządy, które od lat są objęte sankcjami. Nawet w Wielkiej Brytanii, która uważana jest za kraj mocno idący w OZE, rozważane jest obniżenie podatków od paliw, by zbić podwyżki cen na stacjach benzynowych. Krytycy tego pomysłu ostrzegali, że taka obniżka nie będzie miała większego wpływu na biedniejsze gospodarstwa domowe. Mamy przy tym taką sytuację, że na całym świecie koncerny naftowe i gazowe widzą przed oczami zyski z trwającego kryzysu, napędzane najpierw odbiciem po pandemii Covid-19, a obecnie przez wykluczanie Rosji, jako tzw. „światowej stacji benzynowej”.
Sekretarz generalny ONZ powiedział też, że powrót do paliw kopalnych spowoduje tylko dalsze problemy. „Obecne wydarzenia pokazują aż nazbyt wyraźnie, że nasza stała zależność od paliw kopalnych naraża światową gospodarkę i bezpieczeństwo energetyczne na łaskę wstrząsów i kryzysów geopolitycznych”. Dodał też, że zamiast hamować proces dekarbonizacji globalnej gospodarki, nadszedł czas, aby przyspieszyć działania na rzecz przyszłości opartej na energii odnawialnej. Przyznał też, że wśród ekspertów ds. klimatu panuje powszechne zaniepokojenie, że postępy zaprezentowane na szczycie w COP 26 grożą rozproszeniem pod presją gwałtownie rosnących cen energii i emisji gazów cieplarnianych.
Niedawno Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) stwierdziła, że w 2021 roku emisja dwutlenku węgla z racji produkcji energii elektrycznej wzrosła o 6%, osiągając najwyższy poziom w historii, ponieważ gospodarki otrząsnęły się po pandemii Covid-19. „Zielone ożywienie”, które wiele rządów obiecało po kryzysie niestety, nie nastąpiło. Guterres ostrzegł: „Jeśli nadal będziemy postępować tak samo, możemy pożegnać się z temperaturą 1,5°C. Nawet temperatura 2°C może być poza zasięgiem. To byłaby katastrofa”. Tu warto też dodać na koniec, że według danych Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej (NOAA), globalna ilość CO2 od grudnia 2020 do grudnia 2021 wzrosła aż o 2,73 ppm – to bardzo dużo z uwagi na brak El Niño, które obniża zdolność do wchłaniania przez oceany tego gazu. W tym roku średnioroczne stężenie CO2 w atmosferze Ziemi zbliży się do 420 ppm. Za jakiś czas to poczujemy, kiedy system klimatyczny zareaguje na te wartości.
Źródło: The Guardian