Obietnice i plany Unii Europejskiej odnoście ochrony środowiska i klimatu są niszczone, by zadowolić agrobiznes i uspokoić prawicowe środowiska. To straszny błąd, bo w przyszłości wszyscy zapłacimy za to bardzo wysoką cenę.
UE zwija Zielony Ład
Wielka wpadka Unii Europejskiej związana z Zielonym Ładem okazała się spektakularna. W miarę nasilania się agresywnego lobbingu i gwałtownych protestów rolników w ciągu ostatnich miesięcy Bruksela musiała się ugiąć. Tym samym zniweczone zostały plany ograniczenia stosowania pestycydów o połowę, ekologicznych praktyk rolniczych, zakazu stosowania toksycznych chemikaliów „na zawsze”, ograniczenia emisji odnośnie hodowli zwierząt. Do tego jeszcze stawką było przywrócenie naturze 20% europejskich gruntów i akwenów morskich. Celem miało być ograniczenie naszego śladu węglowego i ratowanie biosfery. Niestety, to się nie udało, co w sumie i tak było do przewidzenia. Mało realną perspektywą wydaje się być też wprowadzenie działań na rzecz ograniczenia wylesiania.
Dlaczego tak się dzieje? Zielony Ład to tak samo jak dekarbonizacja w ogóle na całym świecie. Problem stanowią polityczni decydenci oraz ci, którzy ich popierają. W przypadku Europy powodem jest strach przez ruchami i partiami skrajnie prawicowymi. Chodzi tu o nadchodzące wybory do europarlamentu, które są ważne także z punktu widzenia polityki europejskiej wobec Rosji.
Na tym mogą ucierpieć lasy nawet poza Europą
Jeśli UE całkiem się ugnie, to może nieść to za sobą poważne konsekwencje. Na przykład dla lasów na innych kontynentach. Byłby to globalny gamechanger, ponieważ unijne prawo dotyczące wylesiania jest zielonym klejnotem w koronie przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Przewodnicząca Komisji swoimi działaniami doprowadziła do zaszczepienia podobnych działań na rzecz ekosystemów leśnych poza UE. Prawo, które ma zostać prowadzone w UE wprowadza wymogi dotyczące identyfikowania towarów takich jak wołowina, soja, kawa i kakao w miejscach, w których wylesianie jest największym problemem. To ma się wiązać z zakazem importowania produktów z miejsc, które są dotknięte deforestacją. Konsumpcja takich produktów jak soja doprowadziła do około 10% utraty lasów na świecie.
Europejscy ministrowie rolnictwa argumentują , że drobni rolnicy w UE nie powinni podlegać tym samym przepisom dotyczącym ochrony lasów, jakie obowiązują w dorzeczu Amazonki czy Kongo. Jednak zwolnienie ich z tego zrodziłoby pytania, np. w jaki sposób Komisja może prawnie zakazać importu produktów związanych z wylesianiem z zagranicy, dopuszczając je jednocześnie w swoim kraju? Dlaczego inne kraje miałyby respektować żądania ochrony lasów, które sama Europa lekceważy? I jak możemy chronić nasze pozostałe starodrzewy przed tymi samymi interesami przemysłowymi, które niszczą je za granicą?
Co też najważniejsze, jeśli Bruksela zdecyduje rzucić pod topór także kwestię wylesiania, to co zostanie z Zielonego Ładu do 2030 roku? Niewiele, poza cięciami emisji. „Von der Leyen ryzykuje zniweczenie swojego ostatniego osiągnięcia w zakresie użytkowania gruntów w ciągu ostatnich pięciu lat”, mówi Julia Christian z grupy Fern zajmującej się ochroną lasów. „Z Zielonego Ładu nie zostało już prawie nic”.
Dwugłos w kampanii
Narracyjnym impulsem do wyjałowienia Zielonego Ładu były protesty rolników, które niejednokrotnie przybierały agresywny charakter. Jednak ich żądania były liczne i różnorakie. Zazwyczaj koncentrowały się na trzech skargach: presji finansowej spowodowanej niskimi cenami detalicznymi ich produktów, wysokimi cenami środków produkcji napędzanymi spekulacjami towarowymi wokół wojny na Ukrainie oraz obawami, że umowa handlowa między UE a Ameryką Południową zwiększy import z krajów o niższych standardach środowiskowych.
Choć obrazy skupiają się na płomieniach i protestach na ulicach Europy, decydenci skupiają się na żądaniach największych stowarzyszeń z branży rolnej. Tylko ostatnio ponad dwadzieścia z nich przesłało wspólny list ostrzegający przed „poważnymi zakłóceniami we wszystkich łańcuchach dostaw towarów” do Europy, chyba że „biurokracja” i „obciążenia administracyjne” zostaną usunięte z ustawy o wylesianiu.
To właśnie ta dwoistość w głośnej kampanii doprowadziła związki rolnicze reprezentujące pracowników wiejskich i wielu drobnych rolników do jej bojkotu, argumentując, że duzi, egoistyczni właściciele ziemscy wykorzystują rolników do obalenia Zielonego Ładu. I może im się to udać. Von der Leyen odpowiedziała niedawno na protesty, zapraszając związek właścicieli gospodarstw rolnych Copa Cogeca na spotkanie , po którym obiecała zmniejszyć „obciążenia administracyjne” i natychmiast zerwała pozostałości rzekomo zazielenianej wspólnej polityki rolnej (WPR), którą zainicjowały zaledwie dwie lata wcześniej.
Wszyscy na tym ucierpią
Takie odwroty stwarzają ryzyko pogłębienia narastania kryzysu na obszarach wiejskich, ponieważ chaos klimatyczny uderza w rolników efektami silnych meandrów prądu strumieniowego, powodziami, suszami, falami upałów, pożarami i erozją gleby. Rolnictwo odpowiada również za około 10% emisji gazów cieplarnianych w Europie, a uwolnienie rolników od „ciężaru” ich ograniczania doprowadzi do jeszcze większych problemów w rolnictwie w przyszłości.
Jak podkreślają mniejsze związki rolne, prawdziwymi beneficjentami regulacyjnych „braków równowagi” w UE będzie 20% dużych gospodarstw przemysłowych, które zdobędą 80% budżetu WPR wynoszącego 387 mld euro, podczas gdy prawie co piąty rolnik żyje w ubóstwie w krajach takich jak Francja. Fakty są jasne: ustąpienie zielonej polityki wobec europejskiego farmopolu kosztem naszej wspólnej przyszłości to zły wybór, a nie konieczność polityczna. Podlegając naciskom argumentom skrajnie prawicowych populistów Komisja nie zadowala ich ani nie realizuje własnego programu. Jak pokazują badania, jedynie zasiewa nasiona większych przyszłych katastrof. Duża zmiana klimatu, czyli wzrost temperatury o ponad 2 stopnie względem ery przedprzemysłowej może nawet zniszczyć europejskiego rolnictwo.