Czy uzasadnione są obawy, że z powodu obecnego kryzysu energetycznego będziemy zmagać się ze znacznym pogorszeniem jakości powietrza w najbliższym sezonie grzewczym w Polsce?
PROF. PIOTR KLECZKOWSKI z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, autor książki pt. „Smog w Polsce”:
Niestety, ja mam nie tylko taką obawę, ale wręcz jestem przekonany, że to nastąpi. U podłoża tego zagrożenia leży wprawdzie kryzys energetyczny, ale sytuacja stała się naprawdę groźna wskutek fatalnych, wręcz najgorszych z możliwych, rozwiązań przyjętych przez rząd. Pomińmy już zaniedbania z ostatnich lat, skupmy się na dwóch ostatnich aktach prawnych.
Po pierwsze, Minister Klimatu wydał skandaliczne rozporządzenie uchylające rozporządzenie z 2018 r. wyznaczające normy dla paliw. Oznacza to dopuszczenie do legalnego spalania węgli o najgorszej jakości, a nawet odpadów węglowych, czyli tzw. flotokoncentratów i mułów. Te paliwa przy tej samej oddawanej energii cieplnej emitują nawet kilkakrotnie więcej zanieczyszczeń, w tym najbardziej szkodliwych, np. metali ciężkich.
Jednak skutki drugiego aktu prawnego, czyli ustawy o dodatku węglowym, będą jeszcze gorsze. Otóż dodatek będzie wypłacany bez względu na to czy węgiel zostanie zakupiony czy nie. Tworzy to pokusę, której wielu obywateli ulegnie: wziąć dodatek, a spalać odpady. Te ostatnie są paliwem jeszcze gorszym niż odpady węglowe, podczas ich spalania mogą powstawać jedne z najbardziej toksycznych substancji czyli dioksyny oraz wiele innych. Ten proceder jest zakazany, ale poza dużymi miastami jest on praktycznie bezkarny. Poza tym ustawa premiuje posiadanie kotłów węglowych i jej skutek będzie taki, że proces wymiany tych kotłów na czystsze źródła ciepła, i tak przebiegający w ślimaczym tempie, zostanie całkiem zahamowany. Wysłano czytelny sygnał: nie opłaca się odchodzić od węgla, trzeba się go trzymać. Dochodzą już informacje, że osoby, które zgłosiły czyste źródło ciepła do bazy emisyjności budynków (CEEB) nagle chcą zmieniać deklaracje, podając, że ogrzewają się węglem. Przy tak wielkiej skali szkód dla zdrowia Polaków i klimatu pomińmy już rażącą niesprawiedliwość tej ustawy – ci, którzy dokonali wysiłku i zmienili źródło ciepła na czyste, mają ponosić koszty podwyżek sami.
Popatrzmy też na wymiar finansowy dodatku do węgla. Koszt ustawy ma wynieść 11,5 mld zł (oceniam, że będzie wyższy). Środki te można było zainwestować w przyspieszenie procesów wymiany starych kotłów i docieplania budynków. Gdyby to zrobiono, dziś problem braku węgla byłby wyraźnie mniej dotkliwy, a zdrowie społeczeństwa znacząco by zyskało. Teraz te same środki pochodzące z naszych podatków zostaną dosłownie spalone.
PROF. JACEK LESZCZYŃSKI z Wydziału Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie:
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi w tak postawionym pytaniu. Proszę zwrócić uwagę, iż jakość powietrza – jakby ją nie definiować, czy to za pomocą norm środowiskowych, czy też własnych odczuć, jest cechą wysoce złożonego systemu dynamicznego. W nauczaniu o tym systemie mówimy o powietrzu wilgotnym, a w naukach ścisłych i inżynierskich mówimy o ośrodku trójfazowym (gaz, ciecz, cząstki stałe) i wieloskładnikowym. Ośrodek ten cechuje się czasowo-przestrzennymi zmianami substancji w nim występujących, itd.
Po tym dość trudnym wstępie, na który chciałem zwrócić Państwa uwagę, spróbuję uprościć rozważania i ograniczyć je do trzech scenariuszy, które moim zdaniem zasługują na głębszą analizę i wyjaśnienie. Otóż, powrót do spalania paliw stałych lub też paliw o pogorszonej jakości, lokalnie spowoduje wzrost źródeł niskiej emisji. Tak podpowiada nam dotychczasowe doświadczenie. Z drugiej strony mamy jednak ciągły rozwój urządzeń przeznaczonych do spalania oraz ich wymianę na te o najwyższej klasie. Przykładowo, kotły klasy nr 5 wykazują znaczący postęp w ograniczaniu niskiej emisji, w porównaniu do kotłów o klasie niższej. W tym miejscu warto dokonać oceny wiarygodności deklaracji złożonych w Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków (CEEB) ze stanem faktycznym, wychwycić niezgodności – które zakładam, że niestety się pojawią, oraz podjąć działania naprawcze. Wszak pisząc tą odpowiedź na pytanie w dniu 19 lipca 2022 r., mamy niepełne 3 miesiące do pełnego sezonu grzewczego.
Podsumowując, jeżeli wracamy do spalania klasycznego – ponieważ sytuacja w skali makro nas do tego przymusza i nie mamy innego wyjścia, to róbmy to w najlepszy możliwy technicznie sposób. Inny scenariusz to wypracowanie sposobów sterowania pogodą. W naszym przypadku po to, aby ograniczać nadmiarowe stężenia substancji szkodliwych dla naszego zdrowia. W tym działaniu chcemy skrócić czas ekspozycji ludzi poddanych długoczasowemu oddziaływaniu smogu. Być może to wydaje się czytelnikom dość futurystycznym scenariuszem, fantazją „szalonego naukowca”, etc. W dobie powszechnego hejtu, zgadzam się z anonimowymi komentatorami – TAK, można hejtować ile się da… Tytułem własnego głosu w dyskusji: w amerykańskich ośrodkach naukowych podejmowane są wysiłki, aby pogodą sterować. I ten temat zostawiam Państwu do „surfowania” w Internecie. Pragnę zwrócić uwagę, iż w Krajowym Programie Ochrony Powietrza niestety nie przewidziano działań interwencyjnych, co oznacza, że w Polsce nie będziemy się „z urzędu” zajmować tematyką sterowania pogody w wątku redukcji stężeń substancji szkodliwych występujących w powietrzu zanieczyszczonym. Ten scenariusz nam odpada. Trudno, idźmy więc dalej. Pozostają jeszcze oddolne inicjatywy i wzrost świadomości społecznej. Starajmy się ze sobą rozmawiać, w dyskusji jest „klucz” do wszystkiego, a umiejętność jej prowadzenia może wywołać pozytywne skutki.