Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie zapowiedział, że na krakowski Rynek Główny znów trafią drzewa. Miasto chce w ten sposób odwrócić trend ostatnich lat, które wiele polskich miast lansowało. Chodzi o powrót zieleni na główne place miasta.
Urzędnicy studzą nastroje miejskich aktywistów zapowiadając, że na razie to tylko plan. Jednakże już teraz możemy stwierdzić, że jeśli znajdzie on odzwierciedlenie w rzeczywistości, to będzie to mała rewolucja na najbardziej popularnym miejskim placu Krakowa. Choć mieszkańcy – ze mną na czele – pamiętają czasy, w których w Rynku Głównym można było latem znaleźć cień pod rosnącymi tam drzewami, to turyści mogą tego nie pamiętać. Jeśli dojdzie to nasadzenia drzew na rynku, to z pewnością to docenią. Szczególnie w upalne dni.
Zarząd Zieleni Miejskie nie ujawnił wiele szczegółów na temat swojego planu, ponieważ nie znamy najważniejszych informacji. Nie wiemy jakie dokładnie drzewa mają być nasadzone, w jakiej ilości ani w jakich miejscach. Wiemy natomiast, że drzewa mają być nasadzone w gruncie, a nie w wielkich donicach jak to miało już miejsce w Krakowie.
„W tym momencie jesteśmy na etapie kwerendy historycznej” – powiedziała Aleksandra Mikolaszek z ZZM.
Nie wiadomo jaką wizję będzie miał miejskich konserwator, ale lokalni dziennikarze spekulują już, że drzewa w rynku znajdą się w miejscu, gdzie rosły w czasie dwudziestolecia międzywojennego. Urzędnicy najpierw chcą przeprowadzić stosowną kwerendę, a po jej zakończeniu wyślą zapytanie do konserwatora w sprawie przywrócenia drzew na Rynek.
„Żywimy nadzieję, że wskazane działania staną się podstawą do wspólnego wypracowania rozwiązań w tym zakresie, tak aby w przyszłorocznym budżecie możliwe było wprowadzenie takiego zadania. Bardzo istotnym jest, aby w mocno zurbanizowanych aglomeracjach miejskich takich jak Kraków, rozważać każdą możliwość wprowadzania zieleni, zwłaszcza w ścisłym centrum miasta. Znacząco wpływa to na zwiększenie komfortu i jakości życia mieszkańców miast” – mówi Mikolaszek.
Pismo wiceminister
Wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Mirosława Gawin wysłała do konserwatorów pismo, w którym zauważała tendencję w polskich miastach do likwidowania zieleni miejskiej na placach. Jako przykład daje rynek we Wrocławiu, Białymstoku, Skierniewicach czy Kielcach. Na wszystkich niegdyś można było w lecie schować się w cieniu drzew, ale po remoncie zieleń zniknęła. Urzędnicy chcieli unowocześnić centralne place miast, ale zapomnieli widocznie, że nowoczesność nie wiążę się wyłącznie z betonem. Efekt jest taki, że w czasie upałów mieszkańcy na takich betonowych placach są jak na patelni.
Zdaniem wiceminister współczesne trendy wymagają od zarządców miast pogodzenia wszystkich funkcji głównych placów miejskich. W XX wieku funkcje te zmieniły się diametralnie, ponieważ kiedyś te place pełniły wyłącznie funkcje handlową, ale z biegiem lat zostały one rozszerzone o funkcje kulturalne czy rekreacyjne. Z tego powodu musimy sprostać trendom XXI wieku.
„Należy zatem dążyć do przywrócenia w uzasadnionych przypadkach zieleni – jako ważnego elementu zagospodarowania przestrzeni rynkowych. W tym celu należy przede wszystkim wykorzystywać określone gatunki drzew liściastych (nierekomendowane są drzewa iglaste i tuje), charakterystyczne dla polskiego krajobrazu” – czytamy w liście.
Z nowymi drzewami na rynku może być jednak problem. Wschodnia część placu jest obecnie stropodachem położonym nad muzeum podziemia rynku i to całkowicie wyklucza sadzenie tam nowych drzew.