Od wielu dekad ludzka cywilizacja spala paliwa kopalne, emitując tym samym dwutlenek węgla do atmosfery. Efektem tego jest wzrost temperatury ziemskiej atmosfery i oceanów. Od kilkunastu lat coraz głośniej mówi się o tym, by trend emisji CO2 odwrócić. Póki co tak się nie stało. Według Międzynarodowej Agencji Energii szczyt światowej emisji CO2 powinien przypaść na ten rok.
Szczyt emisji już w tym roku
Co roku jesienią publikowany jest przez Międzynarodową Agencję Energetyczną (MAE) World Energy Outlook. Ten raport jest uważany za najbardziej cenione źródło informacji jeśli chodzi o kwestię negocjacji klimatycznych i debat poświęconych energii. W raporcie przedstawiono też prognozę odnośnie emisji CO2. Eksperci MAE twierdzą, że szczyt światowej emisji CO2 może nastąpić w tym roku, a jeśli nie, to najpóźniej w 2025 roku.
Data osiągnięcia szczytu i to, co się stanie później, jest ważne z punktu widzenia zmian klimatycznych. A dlaczego szczyt może nastąpić w tym roku? MAE uważna, że za taką sytuacją może stać światowy kryzys energetyczny, a przede wszystkim inwazja Rosji na Ukrainę. Wiele państw, głównie w Europie zdało sobie sprawę, że uzależnienie energetyczne od takich państw jak Rosja może być ogromnym problemem natury politycznej.
Warto zauważyć przy tym, że raport MAE spotkał się z ostrym sprzeciwem krajów OPEC, takich jak Arabia Saudyjska. To państwa, które żyją z eksportu ropy. Na poparcie swoich ustaleń MAE odwołuje się jednak do szeregu danych, przy czym tempo budowy nowej infrastruktury opartej na paliwach kopalnych osiągnęło już najwyższy poziom w kluczowych obszarach. Na przykład wzrost mocy wytwórczych stali, cementu i energii elektrycznej w oparciu o węgiel osiągnął szczyt odpowiednio w latach 2003, 2010 i 2012. Podobnie światowa sprzedaż samochodów osobowych, motocykli i ciężarówek z silnikiem spalinowym osiągnęła szczyt odpowiednio w latach 2017, 2018 i 2019. Liczba nowych elektrowni gazowych osiągnęła szczyt w 2002 roku, a sprzedaż kotłów gazowych w 2020.
Są to więc główne wskaźniki, które „przygotowują scenę” dla spadków konsumpcji węgla, ropy i gazu w najbliższych latach. W raporcie zauważono jednak, że przy obecnych założeniach politycznych popyt na ropę i gaz osiągnąłby długotrwały poziom plateau, osiągając szczyt w tej dekadzie. Wydłużenie konsumpcji ropy i gazu bez względu na jednoczesną redukcję spalania węgla, oddali nas od ważnych celów klimatycznych. Szczególnie chodzi tu o wzrost globalnej temperatury o 1,5oC względem ery preindustrialnej.
OZE mogą nas uratować
To, co może uratować świat przed klimatyczną katastrofą, jest szybko rosnący popyt na zieloną energię. To główny czynnik pogarszający perspektywy wzrostu zapotrzebowania na paliwa kopalne. Szef MAE, Fatih Birol mówi, że rozwój OZE „postępuje szybciej, niż wielu ludzi zdaje sobie sprawę”. Jest to jedna z kilku kluczowych różnic, jaką Birol dostrzega pomiędzy obecnym światowym kryzysem energetycznym – trwającym wśród podwyższonych napięć geopolitycznych i konfliktów na Bliskim Wschodzie – a kryzysem naftowym z lat 70. XX wieku, który miał miejsce 50 lat wcześniej. Birol pisze:
„Druga różnica między latami 70. XX wieku a dniem dzisiejszym polega na tym, że dysponujemy już technologiami czystej energii do tego zadania… Obecnie energia słoneczna, wiatrowa, efektywność i samochody elektryczne są dobrze znane i łatwo dostępne, a ich zalety są tylko wzmacniane przez turbulencje wśród tradycyjnych technologii”. W rozwoju OZE nie przeszkadza nawet podwyższona inflacja, gdyż jak zauważa MAE „ceny wszystkich technologii czystej energii są obecnie znacznie niższe niż dziesięć lat temu i pozostają konkurencyjne w stosunku do paliw alternatywnych opartych na paliwach kopalnych”.
Niewiele czasu na działanie
OZE będą się rozwijać dalej i stopniowo wypierać paliwa kopalne. Ale niestety stopniowo. MEA twierdzi, że obecna polityka klimatyczna na świecie, nawet przy osiągnięciu szczytu emisji do 2025 roku nie wystarczy, by zatrzymać zmiany klimatyczne. Świat nie tylko ociepli się o 1,5oC, ale bardzo możliwe, że przekroczone zostanie 2oC. Mowa tu o wartości 2,4oC. To w sumie i tak lepiej niż w przypadku 3,5oC, jakie były prognozowane przed paryskim porozumieniem klimatycznym.
Trwałe ocieplenie planety o 1,5oC może okazać się katastrofalne w skutkach, i może doprowadzić do wzmocnienia dalszego ocieplenia klimatu. Jedną z przyczyn będzie na przykład emisja metanu z prawdopodobnie wolnej już wtedy od lodu Arktyki. A czasu na działanie jest niewiele. Analiza przedstawiona w czasopiśmie Nature pokazuje, że bezpieczny budżet węglowy do ograniczenia wzrostu temperatury do 1,5oC jest obecnie „niewielki”, co stanowi „straszny” sygnał co do adekwatności działań klimatycznych. To zaledwie 250 mld ton CO2, aby dać przynajmniej 50% szans na zatrzymanie globalnego ocieplenia. To tylko 6 lat, może 7 lat. Świat teraz jest cieplejszy o 1,2oC, a w tym roku przez blisko 40 dni globalna temperatura osiągała i przekraczała odchylenie 1,5oC.
Profesor Joeri Rogelj z Imperial College w Londynie, jeden z autorów badania powiedział: „Budżet jest tak mały, a pilność podjęcia znaczących działań na rzecz ograniczenia ocieplenia jest tak duża, że przesłanie płynące z budżetu emisji dwutlenku węgla jest tragiczne. „Prawdopodobieństwo, że ograniczymy ocieplenie do 1,5°C na poziomie 50% lub wyższym, jest wykluczone, niezależnie od tego, ile jest działań politycznych i działa polityki”. Stwierdził, że „niezwykłe” jest to, jak duże ryzyko ludzkość jest skłonna podjąć w związku z globalnym ociepleniem.
Źródło: Carbon Brief, The Guardian