Światowa gospodarka jest napędzana od dziesiątek lat paliwami kopalnymi. Paliwami, które znacznie zmieniły skład atmosfery, w ten sposób doprowadzając do wzrostu temperatur na Ziemi. Przez lata nikt ze świata ekonomii i gospodarki się tym nie przejmował. Jednak ostatnio to się zmienia, gdyż nie możemy tkwić w przeświadczeniu, że istnieje rozbieżność między zmieniającym się klimatem a gospodarką.
Należy zmienić podejście gospodarki wobec klimatu
James Meadway jest ekonomistą, który wcale nie patrzy na gospodarkę tak, jak normalny ekonomista. A więc poprzez pryzmat tylko i wyłącznie zysków jako takich. Ten były doradca Johna McDonnella, polityka brytyjskiej Partii Pracy ma wiele do powiedzenia na temat tego, co od lat ekonomia nurtu głównego robi źle. Jednym z jego głównych zarzutów jest to, jak gospodarka na świecie traktuje środowisko, a tym samym planetę. „Nie możemy po prostu udawać, że… cały kryzys ekologiczny jest czymś osobnym i odrębnym od tego, co dzieje się w gospodarce” – powiedział Meadway, który obecnie zajmuje się finansowaniem działań na rzecz klimatu. A tak właśnie się dzieje.
Jego krytyka jest podstawą podcastu Marcodose, który prowadzi ten brytyjski ekonomista. Jego slogan brzmi: „Twoja cotygodniowa poprawka na temat ekonomii klimatycznej”. W każdą środę przez około 15 minut Meadway analizuje najważniejsze wydarzenia gospodarcze tygodnia. Częścią tego celu jest uczynienie ekonomii bardziej dostępną, ponieważ – jak twierdzi – często uważa się ją za coś tak trudnego, że „aby to zrobić, trzeba być naprawdę sprytnym”. Jego podcast wyrósł również z rosnącej frustracji ekonomisty powodowane całkowitym zaniedbaniem środowiska lub niewłaściwym traktowaniem go przez ekonomistów. Mamy do czynienia z relacjonowaniem tych ekstremalnych zjawisk pogodowych, mówi, wskazując na jedną stronę, a następnie osobno, wskazując „tutaj”, na dyskusję na temat tego, co dzieje się w gospodarce.
Gospodarka i klimat nie idą w parze
Meadway podaje liczne przykłady rozdźwięku między ekonomią a środowiskiem w popularnym dyskursie. Na przykład, jak powiedział, dużą część niedawnego wzrostu inflacji stanowiła rosyjska inwazja na Ukrainę. Jednak było to również „dość uporczywe, z pewnością w ciągu ostatniego lata”. Jak zauważył, miały miejsce zjawiska, takie jak wysychanie rzek, które są ważnymi szlakami wodnymi w Europie. Działo się to z powodu zbyt wysokich temperatur i długiego okresu bezdeszczowego. Wskazuje on też na Kanał Panamski, gdzie ze względu na suszę może z niego korzystać mniej statków niż zwykle. Tak więc albo muszą poczekać, albo opłynąć całą Amerykę Południową. „Podnosi to koszty transportu towarów i wywiera efekt domina na ceny w sklepach. Możemy się tego spodziewać więcej – ostrzega Meadway.
W jednym z odcinków swojego podcastu wyjaśnia, że niektóre instytucje finansowe zaczynają reagować na problem zmian klimatycznych. Tyle tylko, że ich reakcja jest nadal słaba. Meadway ubolewa nad faktem, że większość dyskusji koncentruje się nad podwyższaniu stóp procentowych, by zwalczyć inflację. Według niego to bardzo zły pomysł, bo nie przełoży się to na efekty walki ze zmianami klimatu. To, jak stwierdził, nie wpłynie to na ilość wody w Renie. Jak pamiętamy, zeszłego lata susza na Renie sparaliżowała transport wodny. Straty nie były zbyt dotkliwe, ale w przyszłości, jeśli kryzys będzie się nasilać, Niemcy odniosą poważne straty gospodarcze. A to może przełożyć się nawet na kryzys finansowy w kraju.
Meadway zaczął myśleć o klimacie, ponieważ było to nieuniknione. Gdziekolwiek nie spojrzał, zmiany były wszędzie widoczne. Uważał, że świat ekonomii nie zajmuje się tym problemem w wystarczającym stopniu lub we właściwy sposób. Nie było to dla niego zaskoczeniem. Jako student przybył do London School of Economics z chęcią zrozumienia, dlaczego niektórzy ludzie są niesamowicie bogaci, a inni nie. Jednak zamiast tego jego licencjat z ekonomii obejmował trzy lata „stosunkowo trudnej matematyki”, która jak stwierdził: „absolutnie nie miała bezpośredniego odniesienia do całej listy rzeczywistych problemów, z którymi możesz się zmierzyć”.
Traktujemy środowisko jakby było „na nasze zawołanie”
Po kryzysie finansowym z 2008 roku Meadway stwierdził, że program nauczania ekonomii uległ poprawie. Wciąż jednak, poza ekonomistami ekologicznymi zauważa, że ekonomia jako dyscyplina pozostaje „bezużyteczna w kwestiach takich jak zmiany klimatu”. Nadal panuje podejście, że ludzie uczeni są iż środowisko jest czynnikiem zewnętrznym w stosunku do gospodarki.
Co dokładnie oznacza to dla sposobu, w jaki wielu ekonomistów rozumie kryzys ekologiczny? Meadway podaje przykład emisji CO2: jeśli zaakceptujesz, że są one szkodliwe, możesz podnieść cenę węgla, wierząc, że zmieni to sposób funkcjonowania gospodarki, a tym samym wpłynie na środowisko. Wycena emisji dwutlenku węgla, jak wiadomo, została ostro skrytykowana przez niektórych naukowców i ekonomistów, między innymi za to, że nie działa i nie jest w stanie sprostać skali wyzwania. Problem, jak wyjaśnia Meadway, polega na tym, że traktujemy środowisko jako coś, co jest podporządkowane naszym działaniom. Tak jakby było na nasze zawołanie i mogło być eksploatowane do woli. Podając przykłady katastrof, takich jak pożary, Meadway mówi, że problem ten dotyczy nas, więc nie możemy tego problemu odrzucać.
Pożary, susze czy powodzie, to zjawiska, które wpływają na gospodarkę. W sposób oczywiście negatywny. Co roku np. USA ponoszą dziesiątki miliardów dolarów strat z powodu konsekwencji zmian klimatycznych. To samo dotyczy innych krajów, w tym tych europejskich. „Po prostu nie będziemy mieli w przyszłości tak dużego wzrostu z powodu kryzysu klimatycznego” – powiedział. „Jeśli zabraknie nam żywności i wystąpią skrajne niedobory wody, skąd będzie pochodził wzrost, pyta. „Nie ma technologii, którą moglibyśmy wynaleźć, by to się stało”.
Źródło: The Guardian