Indie ponownie mierzą się z falą upałów na tyle silną, że umierają ludzie. Jest to o tyle niepokojące, że dzieje się to w kraju, gdzie ludzie powinni być do tego przygotowani. Globalne ocieplenie powoduje, że tak nie jest. Zbliżamy się do granicy przetrwania, bo temperatury cały czas rosną.
Upały znów nawiedziły Indie
W Indiach upały nie są niczym szczególnym. W końcu kraj ten leży na zwrotniku, przez większość roku jest tam gorąco, bo taki jest tam klimat. Rozciągające się na północy Himalaje stanowią z reguły dość silną barierę klimatyczną dla zimnych mas powietrza z północy. Jednocześnie od południa nie istnieje żadna bariera przed ciepłymi masami powietrza.
Blisko 100 osób zmarło z powodu silnej fali upałów, która uderzyła w gęsto zaludnioną północ tego kraju. Najbardziej ucierpiał stan Uttar Pradesh, a także Bihar. Te nizinne, leżące u stóp Himalajów stany nawiedziły prawie 45-stopniowe upały. Efekt upałów potęgowała wilgotność powietrza, ponieważ do Indii wkracza monsun letni. Wiejące z południa wiatry niosą za sobą wilgotne powietrze. Te zaś napływa znad Oceanu Indyjskiego, którego wody w wielu miejscach są o około 1oC cieplejsze od średniej z XX wieku.
Według władz stanu Uttar Pradesh w dystrykcie Balia zmarły 54 osoby. Większość w podeszłym wieku. „Nigdy nie mieliśmy do czynienia z taką falą upałów. Ludzie boją się wychodzić na zewnątrz. Drogi i targowiska są praktycznie opustoszałe”, powiedział dla agencji prasowej Associated Press jeden z mieszkańców dystryktu. Choć upały o tej porze roku przed nadejściem monsunu są czymś normalnym, to wykraczają poza to, co miało miejsce kiedyś. Atul Kumar Singh, naukowiec z Indyjskiego Departamentu Meteorologicznego (IMD), powiedział, że temperatury w Uttar Pradesh są wyższe niż być powinny. „Nie oczekuje się żadnej ulgi w ciągu najbliższych 24 godzin”, dodał.
Nie jest też wykluczone, że część ofiar zmarła na skutek picia zanieczyszczonej wody. A to dlatego, że w innych dystryktach Uttar Pradesh nie odnotowano dużej liczby zgonów związanych z upałami. Warto jednak podkreślić, że upały zmuszały zdesperowanych ludzi do picia dużych ilości wody. A jak wiemy, w Indiach jakość wody pitnej często pozostawia wiele do życzenia.
Teraz czas na Europę
Europa także mierzy się z upałami, które z każdym dniem coraz śmielej wkraczają na kontynent. Na pierwszej linii frontu znalazła się Hiszpania, która jednocześnie boryka się z suszą. Ostatnio południe kraju nawiedziły blisko 40-stopniowe upały. Gorąco ostatnio zrobiło się nawet na północy kraju. W gminie Sant Julià de Vilatorta niedaleko Barcelony 12 czerwca odnotowano 35,3oC.
Teraz upały wędrują nad Włochy, które tak samo jak Hiszpania w zeszłym roku mierzyły się z wysokimi temperaturami i suszą. Temperatury znacznie przekraczają 30oC. Upały nie są rekordowe, ale temperatury przekraczają średnią wieloletnią o kilka stopni, a lato dopiero się zaczyna. Upały będą więc niosły za sobą zagrożenie dla mieszkających tam ludzi, jak i przybywających krajów północnej Europy turystów. Także i my doświadczamy wysokich temperatur, a na domiar złego towarzyszy im wysoka wilgotność powietrza.
Czerwiec w Europie nie jest miesiącem najcieplejszym w roku, jest nim lipiec. Dzieje się tak, dlatego, że na efekt długiego dnia nakładają się temperatury wód, które rosną do połowy lipca. W drugiej połowie lipca wody przestają się już dalej nagrzewać, ale nie ochładzają się, gdyż dzień wciąż jest długi. Swoje też robi czapa polarna w Arktyce, która osiąga wtedy najmniejsze w roku rozmiary. Nie ma więc zdolności do ochładzania wód północnego Atlantyku, tak jak w półroczu zimowym, ani też do podsyłania nam zimnych mas powietrza. Teraz w Arktyce szybko topi się lód, nagrzewają się wody, więc robi się tam po prostu ciepło. No i proces topnienia i ogrzewania zachodzi tam szybciej niż kiedyś. Cykliczne zmiany w Arktyce tłumaczą, dlaczego wrzesień i październik są znacznie cieplejsze od marca i kwietnia.
Robi się gorąco
W przyszłości może być gorzej. Nie jest wykluczone, że czerwiec będzie pierwszym lub drugim najcieplejszym w historii pomiarów miesiącem. Zapisy pomiarów temperatur pokazują, że zaczynamy zbliżać się wielkimi krokami w stronę świata cieplejszego o 1,5oC względem ery preindustrialnej.
Choć już w 2016 roku doszło do okresowego przekroczenia temperatury o 1,5oC, to działo się to zimą ze względu na sytuację w Arktyce. No i też ze względu na efekt El Niño. Ale teraz mamy inną sytuację, bo po raz pierwszy stało się to w czerwcu, a efekt El Niño jest dopiero przed nami. W maju Światowa Organizacja Meteorologiczna ostrzegła , że globalne temperatury prawdopodobnie wzrosną w ciągu najbliższych pięciu lat, napędzane przez El Niño, a także emisje gazów cieplarnianych. Tak więc nowy rekordowo gorący rok jest już zaklepany. W takiej sytuacji fale upałów będą częstsze, dłuższe i silniejsze, a to będzie niosło za sobą konsekwencje takie jak zgony.
Źródło: Times of India, The Guardian, ECMWF