W Arktyce od 2012 roku nie padł rekord topnienia czapy polarnej, a w 2020 roku było bardzo blisko. Niemniej na Dalekiej Północy nie jest spokojnie, o czym świadczy to, co dzieje w trakcie nocy polarnej. W styczniu 2022 roku nad Oceanem Arktycznym przeszedł rekordowo silny sztorm. Ostatnio też sytuacja nie wygląda dobrze.
Wpływ sztormu większy niż można było się tego spodziewać
Globalne ocieplenie powoduje spadek powierzchni i ilości lodu morskiego na Oceanie Arktycznym. Zjawisko to obserwuje się od lat 80. ubiegłego wieku, a w XXI wieku przyspieszyło. Utrata lodu ma istotne skutki ekologiczne, gospodarcze i klimatyczne. Do tej długoterminowej zmiany spowodowanej zmianami klimatu dochodzą zdarzenia pogodowe, które wpływają na lód morski z tygodnia na tydzień.
Najsilniejszy cyklon arktyczny, jaki kiedykolwiek zaobserwowano blisko bieguna północnego, uderzył w styczniu 2022 roku na północny wschód od Grenlandii. Nowa analiza przeprowadzona przez badaczy z Uniwersytetu Waszyngton pokazuje, że prognozy dokładnie przewidziały sztorm – jego siłę i trasę przejścia. Nie przewidziały jednak, że wpływ na pokrywę lodową będzie aż tak duży. Opublikowane niedawno badanie w Journal of Geophysical Research: Atmospheres, sugeruje, że istniejące modele prognostyczne nie doceniają wpływu dużych fal na kry lodowe na Oceanie Arktycznym. Autorzy badania mówią także, iż takie zjawiska mają coraz większy wpływ na arktyczną pokrywę lodową.
„Utrata lodu morskiego w ciągu sześciu dni była największą zmianą, jaką mogliśmy stwierdzić w obserwacjach od 1979 roku, a obszar utraconego lodu był o 30 proc, większy od poprzedniego rekordu”, powiedział główny autor pracy badawczej Ed Blanchard-Wrigglesworth. Dodał też, że modele prognozujące zmiany w lodzie rzeczywiście przewidywały pewne straty, ale tylko około połowy tego, co zaobserwowano w rzeczywistości.
Właściwie to można powiedzieć, że cyklon ze stycznia 2022 roku miał najniższe ciśnienie w historii prowadzonych obserwacji w regionie, czyli od 1979 roku. Wartość ciśnienia, typowa dla silnych cyklonów tropikalnych powyżej 70oN spadła do 932 hPa. Była to ekstremalna wersja typowego zimowe sztormu. Zmiany klimatyczne nie wydają się być odpowiedzialne za siłę żywiołu. Ale to tylko ze względu na dość krótki szereg czasowy obserwacji.
Podczas sztormu nad Oceanem Arktycznym wiały rekordowo silne wiatry. Fale miały do 8 metrów (26 stóp) wysokości na otwartym morzu i pozostały zaskakująco silne, gdy przemieszczały się przez lód morski. Pokrywa lodowa była wstrząsana na dwa metry w górę i w dół, a ruchy morza sięgały do 100 km w głąb tafli. Sześć dni po uderzeniu sztormu lód morski północnych krańców Morza Barentsa znacznie się przerzedził. Miejscami stracił ponad pół metra grubości. „To był potworny sztorm, a lód morski został zmiażdżony. Modele nie przewidziały tej straty”, powiedziała druga autorka badania Melinda Webster.
Ingerencja wody morskiej
Okazuje się, że ciepło znajdujące się w sztormie miało niewielki wpływ na lód. Czynnik powodujący utratę lodu był więc inny. Wiele wskazuje na to, że tym czynnikiem jest woda. Wiatr i fale morskie spowodowały upwelling cieplejszych warstw wody, które znajdują się głębiej.
Dowodem wpływu wód znajdujących się kilkanaście metrów pod lustrem morza jest sztorm z początku października, który uderzy w region Morza Czukockiego i Beauforta. Ten silny sztorm spowodował potężny wzrost intensywności alaskańskiego prądu przybrzeżnego. Prąd ten przenosi ciepłą wodę z Morza Beringa do Morza Beauforta w pobliże północnych wybrzeży Alaski. Tym samym sztorm spowodował ocieplenie górnych warstw wody Morza Czukockiego i części Beauforta, spowalniając przyrost lodu.
Ponad miesiąc po uderzeniu sztormu woda we wschodniej części Morza Czukockiego nadal miała temperaturę wyższą niż zero stopni. Część Morza Beauforta, jak można to zauważyć na mapie, wciąż była niezamarznięta. Zamarzanie tych wód stawało w miejscu, gdy tylko wiatr z kierunków północnych zmieniał na południowy. Niejednokrotnie granica lodu przesuwała się na północ. Morze Beauforta całkowicie zamarzło dopiero na koniec listopada, a Czukockie nadal było częściowo wolne od lodu. Takie zmiany nie byłyby możliwe, gdyby nie ocieplanie się wód Oceanu Spokojnego, a tym samym też wód Morza Beringa.
Ocean Arktyczny w swoich głębinach akumuluje ciepło, głównie pochodzące z wód Oceanu Spokojnego i Atlantyckiego. Coraz większy udział ma sam Ocean Arktyczny, gdzie wiele jego miejsc coraz szybciej uwalnia się od lodu. Pochłaniają więc więcej ciepła. Same zaś sztormy, które na razie można wpisać w normę, staną się tam silniejsze. Będzie ich więcej, gdyż klimat Arktyki się zmienia. Więcej sztormów i cieplejsze wody sprawią, że czapa polarna zacznie zanikać. Obecny stan lodu wydaje się być dobry na tle ostatnich lat, ale wygląda fatalnie na tle minionych dekad.
Źródło: Phys.org, NSIDC