Sytuacja niestety nie uległa poprawie, bo susza jak była, tak jest. Mimo iż w czerwcu kilka razy padało, to w dużej mierze były to ulewy, które nie zażegnały posuchy. W pierwszej połowie lipca było zresztą to samo. W całej Polsce obserwuje się spadek poziomu wód w rzekach, a setki gmin w kraju apeluje o rozsądne korzystanie z wody.
Susza w Polsce trwa już od kilku miesięcy, ale szerzej mówią, mamy z nią do czynienia już od kilku lat. Co najmniej od 2015 roku, ale problem nasilił się w ciągu ostatnich 4 lat, i ten rok nie jest wyjątkiem.
Czerwiec był miesiącem cieplejszym niż zwykle, na przeważającym obszarze Polski średnia miesięczna temperatura była co najmniej 1,5oC wyższa od średniej 1991-2020. Lipiec także jest miesiącem ciepłym, choć wielu z nas może wydawać się, że tak nie jest. Ostatnie dni były chłodne, ale teraz ponownie mamy wysokie temperatury, zarówno w dzień jak w i nocy, a przy tym brak deszczu.
Jednak nie tylko temperatury miały wpływ na rozwój suszy. Jak przekonaliśmy się wcześniej, na początku wiosny, nie trzeba wysokich temperatur, by rozwinęła się susza. Powyższe zestawienie map przedstawia poziom wilgotności gleby na głębokości 7-28 cm. Sytuacja uległa poprawie ze względu na opady na wschodzie Polski do jakich doszło w pierwszej połowie lipca. Jednak zachód wciąż jest suchy.
Większe opady we wschodniej Polsce wiele nie dały, świadczy o tym, to jak wygląda stan głębszej warstwy gleby. Ziemia jest pod spodem sucha jak pieprz. Ubytki nie zostały uzupełnione, czego przyczyną jest nie tylko niedobór opadów, ale ich charakter, oraz to, co działo się wcześniej. Słabe, ale przede wszystkim nieregularne opady wiosną przy bardzo dużym usłonecznieniu. Silne wiatry w kwietniu i w maju i co warto podkreślić – brak śniegu w styczniu i lutym. To są zjawiska, które pracowały na obecny stan ilości wód w glebach.
Te ostatnie tygodnie nie poprawiły sytuacji. Opady, jeśli występowały, to miały charakter ulew, a nie spokojnego, wielogodzinnego deszczu, jak za dawnych czasów. Ze względu na globalne ocieplenie, pogoda stała się bardziej dynamiczna. Owszem, może się zdarzyć, że jakieś lato będzie spokojniejsze, ale w skali wielolecia trzeba pogodzić się z tym, że więcej będzie ulew niż spokojnego kapuśniaczka.
Brak śniegu zimą, sucha wiosna i nieregularne opady, mające zazwyczaj postać ulew sprawiły, że Polska doświadcza niedoborów wody. Klimatyczny bilans wodny publikowany przez IUNG pokazuje, że nie jest dobrze. Średnia wartość bilansu wodnego za okres 11 maja – 10 lipca jest ujemna i wynosi 113 mm.
To ma swoje konsekwencje w postaci suszy rolniczej, z którą zmaga się niemała część Polski, a właśnie zaczynają się żniwa. Dotyczy to szczególnie upraw rzepaku, gdzie suszą dotknięte jest 55 proc. gmin. Jeśli chodzi o zboża ozime i jare, to tu też nie jest dobrze. W przypadku zbóż ozimych susza występuje w 14 proc. gmin, a w przypadku jarych aż 25 proc. Najgorzej jest na Dolnym Śląsku, Lubuskim, Wielkopolsce, a także w południowo-wschodniej części Polski. W niektórych gminach posuchą dotknięte są wszystkie tereny rolnicze.
Zarówno rolnicy jak i władze liczą się z tym, że zbiory w tym roku będą mniejsze, a rolnicy będą musieli utrzymać rekompensaty. Na szczęście nie przewiduje się dużych strat, które mogłyby wpłynąć na rynek żywności jeśli chodzi o jej dostęp na sklepowych półkach. Apokalipsa nam nie grozi. Należy jednak się liczyć z tym, że ceny wielu produktów wzrosną głównie z powodu sytuacji inflacyjnej, ale straty w plonach też będą miały na to pewien wpływ.
Problem niedoboru opadów, to także problem rzek. Od kilku tygodni obserwujemy jak rzeki wysychają.
Prowadzone w wielu miejscach pomiary pokazują, że większość polskich rzek notuje niski stan. Dotyczy to także tych największych, jak Wisła, gdzie w ostatnich dniach głębokość tej rzeki w Warszawie wynosi jedynie 47 cm. Na południe od Warszawy jest jeszcze gorzej. To nie rekord, ale lato się jeszcze nie skończyło. Podobnie sytuacja wygląda z Odrą, gdzie na Dolnym Śląsku poziom wody wynosi jedynie 34-40 cm. W ciągu najbliższych dni należy spodziewać się dalszych spadków.
Taka sytuacja, gdzie obniża się poziom wody w rzekach i wodach gruntowych sprawia, że zasoby wodne są zagrożone. W ostatnich latach było naprawdę źle. Na tyle źle, że władze poszczególnych gmin wydały apel o ograniczenie zużycia wody. Wyjątkowo źle było rok temu. W tym roku też nie jest dobrze, bo na początku lipca prawie 250 gmin wydało takie apele, teraz jest to 290, czyli prawie 12% wszystkich gmin w Polsce, a lipiec się nie skończył.
Według prognoz reszta miesiąca będzie cechować się ponadprzeciętnymi temperaturami. Podobnie ma być w sierpniu. To, co dobre już się skończyło. Jeszcze w latach 70. i 80. XX wieku susze występowały co 9 lat, w tym stuleciu już co 3-5 lat, a od 2015 roku susza trwa niemal nieprzerwanie. Ze względu na globalne ocieplenie sytuacja w przyszłości się nie zmieni, wręcz może się pogorszyć. Pod koniec tego wieku klimat Polski będzie przypominał śródziemnomorski i nie będzie to wcale dobre dla nas.