Polarne ekosystemy doświadczają ogromnych, negatywnych zmian, za którymi stoi globalne ocieplenie. Zwykle w kontekście polarnych regionów uwagę zwraca się na Arktykę i tamtejszy lód morski. Symbolem wymierania jest tam niedźwiedź polarny. Tymczasem w ostatnich latach coraz więcej uwagi zaczyna przykuwać znajdująca się po drugiej stronie globu Antarktyda i żyjące tam pingwiny. Zeszły rok był tragiczny dla pingwinów cesarskich.
Ptaki zależne od lodu
Pingwiny tak samo jak niedźwiedzie polarne wymagają specyficznych warunków do życia. Chodzi o pływającą pokrywę lodową, wokół której skupia się większość ich życia. Trwała stabilna pokrywa lodowa ciągnąca się wzdłuż wybrzeży lądu, jest miejscem, gdzie ptaki te składają jaja. Pingwiny żyją bardzo blisko wody, gdyż tam znajduje się ich pokarm, głównie są to ryby. Nie są zwierzętami żyjącymi w głębi lądu, ponieważ na Antarktydzie taki ląd jest dla nich niezbyt przyjaznym miejscem, praktycznie pozbawionym życia.
W ostatnich latach na Antarktydzie obserwuje się gwałtowny spadek zasięgu występowania lodu morskiego. Jest to najprawdopodobniej spowodowane wzrostem temperatur wód. We wcześniejszych latach nie obserwowano tam trendu spadkowego tak, jak w Arktyce. Było to związane ze zmianami we właściwościach wody morskiej. Chodzi o wzrost opadów śniegu i deszczu, co powodowało spadek zasolenia wód i łatwiejsze tym samym warunki dla zamarzania powierzchni Oceanu Południowego. Te ujemne sprzężenie zwrotne musiało zostać najprawdopodobniej przebite wzrostem temperatur wód, za co odpowiada rosnąca koncentracja CO2 w atmosferze.
Katastrofa lęgowa
Teraz okazuje się, że do tej pory w miarę bezpieczne pingwiny zostały wystawione na dokładnie takie samo ryzyko, co arktyczne niedźwiedzie polarne. W ubiegłym roku naukowcy odkryli, że w czterech z pięciu kolonii pingwinów cesarskich na Morzu Bellingshausena nie przeżyły żadne pisklęta. Przyczyną tego stanu rzeczy były ogromne roztopy lodu morskiego na tymże akwenie. Chodzi tu o morze, które znajduje się na zachód od Półwyspu Antarktycznego. Według badaczy, których wyniki pracy zostały opublikowane w czasopiśmie Nature, jest to sytuacja bez precedensu. Naukowcy mówią o „katastrofie lęgowej” oraz o tym, że jeśli klimat dalej będzie się ocieplać, to do końca tego wieku pingwiny cesarskie mogą wyginąć.
Naukowcy obserwowali pięć kolonii pingwinów cesarskich na Morzu Bellingshausena. Każda z takich kolonii liczy od 630 do 3500 par. Korzystając z dokładnych zdjęć satelitarnych robionych w latach 2018-2022, mogli policzyć, ile ptaków było obecnych w tych koloniach w sezonie lęgowym. Na podstawie tych obserwacji odkryto, że w 2022 roku w czterech koloniach doszło do jak to ujęli – „całkowitego niepowodzenia reprodukcyjnego”. Owe „niepowodzenie reprodukcyjne” to nic innego jak to, że wyklute pisklęta nie przeżyły. Bez stabilnego lodu życie małych pingwinów jest niemożliwe. Jaja są składane od maja do czerwca (wtedy panuje tam noc polarna), a więc warunki lodowe są tam dobre. Po wykluciu pisklęta pingwinów są wrażliwe na zimną wodę. Muszą najpierw obrosnąć w wodoodporne pióra, by móc wskoczyć do oceanu, i polować tam na ławice ryb. Za nim to się stanie, muszą znajdować się na lodzie.
Nim pisklęta zyskały zdolność do pływania w wodzie, lód morski w ubiegłym roku rozpadł się wcześniejsze niż zwykle. W niektórych rejonach Morza Bellingshausena pokrywa lodowa zniknęła całkowicie do listopada, a więc zbyt szybko, by młode pingwiny mogły przeżyć. Do przeżycia zabrakło kilka tygodni. Naukowcy monitorujący zdjęcia satelitarne stwierdzili, że o tej porze roku byli przyzwyczajeni do widoku czarnych plam na lodzie, ale nagle ich nie było. „Kiedy lód morski pęka wcześniej, pisklęta mogą wpaść do wody i utonąć”, wyjaśnił Norman Ratcliffe, współautor badania oraz biolog ptaków morskich z British Antarctic Survey. „Albo mogą odpłynąć na kry, przez co dorośli po prostu je gubią, a wtedy umrą z głodu.” Jak dodał, pingwiny w tym regionie poniosły „ogromną stratę”. To jak ujął Ratcliffe jest „wczesnym sygnałem alarmowym”.
Wcześniej zdarzały się podobne sytuacje w koloniach pingwinów, gdy lód z naturalnych przyczyn topił się szybko. Ale skala zjawiska była dużo mniejsza, i nie zagrażała koloniom pingwinów. Ostatnie lata to zmieniają, bo lód morski na Antarktydzie bardzo szybko topnieje. W tym roku dramat pingwinów także może się potworzyć, gdyż od kilku miesięcy notuje się rekordowo niski zasięg lodu morskiego. W chwili obecnej, jak pokazuje wykres mamy przepaść. To będzie spektakularnie małe maksimum zasięgu lodu morskiego, które przypada na wrzesień.
Te zmiany na Antarktydzie są nagłe, nie było ich wcześniej. Nie jest więc jasne, czy jest to sytuacja chwilowa, czy początek nowego trendu. Raczej należy oczekiwać, że jest to nowy trend, bo wody Oceanu Południowego ogrzewają się niemal tak samo mocno, jak wody Oceanu Arktycznego. „Istnieje coraz więcej dowodów na to, że pingwiny cesarskie mogą w rzeczywistości wyginąć bezpośrednio z powodu utraty lodu morskiego w rezultacie ocieplenia naszej planety”, mówi Cassandra Brooks, adiunkt na Uniwersytecie Colorado w Boulder.
Perspektywa dalszego ocieplenia klimatu jest nieuchronna z racji rosnącej ilości CO2 w atmosferze więc lód morski w tamtej części świata zniknie całkowicie. Kiedy to się stanie, życie zależne od tego lodu wyginie. Nie wspominając też o klimatycznych konsekwencjach tych zmian, jak zanik cyrkulacji termohalinowej.
Źródło: CNN, Nature, NSIDC