Mateusz Sołtysiak, Managing Partner w SES Hydrogen, opowiada w wywiadzie dlaczego jego firma zaczęła interesować się technologiami wodorowymi i dlaczego jest to przyszłość, która czeka na nas już za rogiem. W wywiadzie dla Ekoguru.pl mówi również o tym jakie podejście do wodoru mają przedstawiciele biznesu.
Mateusz Tomanek, Ekoguru.pl: Skąd w firmie Sescom wzięło się zainteresowanie wodorem?
Mateusz Sołtysiak, Grupa Sescom: Niewielu wie, że Grupa Sescom już od dwunastu lat rozwija technologie wodorowe, a pojawiły się one jako pomysł jednego z naszych inżynierów. Wizja rozwoju technologii wodorowych narodziła się u niego wiele lat temu i postanowił zainteresować tym tematem także Członków Zarządu Spółki. W ten właśnie sposób rozpoczęła się przygoda wodorowa w ramach grupy Sescom. Przez dwanaście lat udało nam się opracować cztery patenty na technologie wodorowe – dwa na urządzenia alkaliczne, czyli takie, które produkują wodór i dwa na kotły wodorowe. Te ostatnie, operują spalając wodór w tlenie, żeby tworzyć ciepło lub wysoce przegrzaną parę. Co ważne, Sescom jest grupą polską, z polskim akcjonariatem, w której wodór nie jest jedynym obszarem działalności – Spółka od lat aktywnie działa w obszarze szeroko rozumianego Facility Management.
Jesteście przedsiębiorcami i patrzycie na wodór w sposób biznesowy. Jakie są według Pana jako przedsiębiorcy perspektywy rozwoju wodoru w polskiej gospodarce?
Obecnie rynek technologii wodorowych w Polsce nie jest ugruntowany. Jest to stosunkowo nowy obszar, który według widocznych trendów powinien rozwijać się bardzo szybko. Podkreślam, że chodzi tutaj o rozwój w kontekście produkcji zielonego wodoru, jak i jego dystrybucji. Mówię o zielonym wodorze, ponieważ obecnie jest to jedyna realna, zeroemisyjna alternatywa dla wykorzystywanych na szeroką skalę paliw kopalnych. Wodór jest – wraz z atomem – kluczem do osiągnięcia redukcji emisji dwutlenku węgla w gospodarce.
Biorąc pod uwagę fakt, że rynek technologii wodorowych w Polsce jest na początkowym etapie rozwoju, należy podkreślić, że w związku z tym mamy w tej chwili sporo barier do pokonania. Nie ma bowiem obecnie na rynku gotowej infrastruktury ani producentów. Sescom jest jedną z niewielu polskich firm, które w ogóle rozwijają kompetencje technologiczne w obszarze wodoru. Na pewno ważna jest przyjęta przez Radę Ministrów Uchwała odnośnie rozwoju technologii i rynku wodorowego w Polsce. Wśród jej założeń znalazło się stworzenie norm prawnych, w ramach których te technologie będą się poruszać i w jaki sposób będą traktowane przez prawodawstwo.
Plany, które przed sobą stawiamy są z pewnością ambitne. Myślę, że teraz jest najlepszy czas, by wyłonili się „aktorzy”, którzy te ambitne plany i zmiany będą wdrażać. Bardzo dużo firm już teraz myśli o wodorze jako elemencie strategii rozwoju. Natomiast takich firm, które będą w stanie wodór produkować mamy w Polsce dosłownie kilka – w tym gronie znajduje się właśnie SES Hydrogen z Grupy Sescom. Zanim się to jednak wydarzy, musi minąć jeszcze trochę czasu.
Sescom podjął niedawno współpracę z firmą Polskie Domy Drewniane. W ramach tej współpracy powstało pierwsze w Polsce osiedle w całości ogrzewane wodorem. Czy zamontowana przez Państwa instalacja grzewcza jest faktycznie opłacalna czy jest to bardziej pokaz możliwości tej technologii?
To jest bardzo dobre pytanie i żeby na nie odpowiedzieć, to musimy najpierw spojrzeć wstecz. Jak Pan sobie doskonale zdaje sprawę, mamy obecnie gospodarkę opalaną węglem bądź gazem. Z tego wynika, że ciepłownictwo w Polsce nie ma za wiele wspólnego z określeniem „zielone”, a jest to przecież sektor energetyki, który również będzie musiał się zmieniać. Może nie w tak krótkim czasie jak chociażby transport, ale jednak. Mimo wszystko, postawienie stacji tankowania wodorem to stosunkowo niski koszt w porównaniu z postawieniem ciepłowni wytwarzającej ciepło z wodoru. Jeśli chodzi o kwotę, to jest to zupełnie inny rząd wielkości.
Natomiast jeśli chodzi o pańskie pytanie o opłacalność, to nasza spółka kilka lat temu uznała, że przyszłością ciepłownictwa na świecie jest generowanie zielonego ciepła czy też energii. Ostatecznym celem jest pozyskiwanie energii w sposób zielony. Dlatego stworzyliśmy kocioł wodorowy, który jest w stu procentach zeroemisyjny, ponieważ spala czysty wodór w czystym tlenie, co przekłada się na bardzo wysoką efektywność. Nie posiada przy tym komina, więc nie emituje żadnych substancji do atmosfery. Jeśli tylko jesteśmy w stanie dostarczyć zielony wodór, który jest wytworzony w sposób bezemisyjny np. z OZE, to mamy rozwiązanie tworzące energię w sposób stuprocentowo zielony. Nasz partner – Polskie Domy Drewniane, jest takim rozwiązaniem zainteresowany.
Pozostaje jeszcze kwestia opłacalności
Na początku 2020 roku ceny gigadżula energii wahały się w okolicach 60 zł za gigadżul, a to było jeszcze przed intensywnym wzrostem cen, czyli były bardzo niskie. Nasze rozwiązanie przy obecnie panujących cenach jest porównywalne bądź, pozwolę sobie pójść nawet dalej, lepsze od tego co proponuje rynek paliw standardowych. Jesteśmy bowiem w stanie w sposób opłacalny generować energię, która jest do tego całkowicie zielona. Nie jest więc obarczona tym długiem węglowym, czyli emisyjnością. Jak Pan zapewne wie, Polska jest obecnie piątym na świecie największym producentem wodoru, ale szarego. Nasza gospodarka jednak zużywa praktycznie całość tego wodoru na swoje potrzeby, więc formalnie nie jest to aż tak duża produkcja i nie posiadamy czegoś takiego jak wolne zasoby wodoru do użytku. Z uwagi na to jaką mamy strukturę miksu energetycznego, to według raportu Hydrogen Europe, wytworzenie w Polsce kilograma wodoru za pomocą energii z sieci, jest obarczone emisją ok. 36 kilogramów CO2. Czyli w Polsce produkcja szarego wodoru jest obarczona tak gigantycznym śladem węglowym, że z każdym rokiem będzie on coraz mniej opłacalny. W związku z tym nasza energetyka stoi przed bardzo trudnymi wyborami. W 2017 roku w Polsce było ok. 5800 małych podmiotów, które wytwarzały ciepło z węgla i one już wtedy płaciły wysokie kary za emisję dwutlenku węgla.
Strach pomyśleć co będzie w 2030 r. kiedy będziemy musieli zmniejszyć emisję o 50 proc.
Teraz takich podmiotów jest o wiele więcej, ponieważ instalacje mają pewne problemy. Na przykład nie mają w swojej okolicy przyłącza gazowego i nie są w stanie łatwo i sprawnie przejść na ogrzewanie gazem. Muszą więc od razu przejść na coś innego i tym czymś jest wodór, co wyraźnie dostrzegamy w naszej spółce. Obserwujemy duże zainteresowanie spółek energetycznych naszym produktem, ponieważ te spółki zaczynają odczuwać presję, żeby ciepło czy energię do przemysłu wytwarzać w sposób zielony. Uważamy, że wodór będzie się rozszerzał kosztem technologii węglowych. Musimy też wziąć pod uwagę coś takiego jak taksonomia w Unii Europejskiej, która będzie dotyczyła nie tylko przedsiębiorców, ale i samorządy.
Czym jest owa taksonomia?
Taksonomia będzie ustalała procent, w jakim podmiot i jego łańcuch dostaw jest zielony. W przypadku braku odpowiedniego poziomu „zieloności” podmiot będzie odcięty od kredytów. Już teraz w Europie nie da się finansować nowych bloków węglowych i dość mocno jest utrudnione stawianie nowych bloków gazowych. Z tego jasno wynika, że energetyka nie ma za bardzo wyjścia i już teraz musi stawiać na wytwarzanie energii zeroemisyjnej.
Z pańskich słów wyłania się obraz wielkich zmian, które możemy obserwować już teraz. Zastanawiam się czy pojawią się jakieś efekty uboczne?
Myślę, że jednym z nich będą coraz częstsze blackouty, czyli przerwy w dostawie prądu. Co roku mamy większą liczbę osób eksploatujących prąd, więc w całej Unii konsumpcja prądu na jednego obywatela rośnie. Nie oszukujmy się – każdy ma smartfony, tablety i inne urządzenia, które potrzebują się ładować i zużywać energię. Unia nie może już budować nowych bloków węglowych, budowanie nowych bloków gazowych jest utrudnione, niektóre działające bloki węglowe trzeba zamykać i co więcej – niektóre kraje zamykają działające elektrownie atomowe. Więc tak naprawdę to rok rocznie odejmujemy ilość generowanego prądu w Europie. Zamieniamy wykorzystywanie tych technologii na niezbyt stabilne OZE. O standardowych źródłach energii można powiedzieć wiele, ale z pewnością dają one energię w sposób stały. Natomiast OZE ma swoją sinusoidę generowania prądu więc bez odpowiednio rozproszonej sieci magazynów energii, OZE będą niebezpieczne dla sieci.
To w jaki sposób OZE może być niebezpieczne i co ma wspólnego z blackoutami?
Największe problemy pojawiają się zimą, kiedy pobór jest z oczywistych względów szczytowy. Zimą z fotowoltaiki pozyskujemy niewiele prądu, a grzać trzeba, prawda? Mogę szczerze powiedzieć, że sytuacja nie jest zbyt różowa. Sescom jako firma pomaga samorządom lokalnym planować swoje strategie i wyraźnie widzimy bardzo dużo niepewności i ryzyka, a nawet niezrozumienia tego, co nas w rzeczywistości czeka. Z punktu widzenia samorządów czy miast, wszystkie opcje są tak naprawdę złe. Autobusy elektryczne są złe, ponieważ ceny prądu rosną i do tego jest go coraz mniej. Pójście w wodór też złe, ponieważ na obecnym etapie rozwoju gospodarki wodorowej w kraju dominuje wodór szary, a zielony pozostaje jeszcze stosunkowo drogi. Nie będę już wspominał o pozostaniu przy dieslach, bo to z oczywistych względów jest również złe. Każda z tych kwestii sprawia, że miejskie i samorządowe budżety się po prostu nie domykają.
Szary wodór, który w Polsce się produkuje jest niemalże w całości zużywany. Skąd więc Wasza firma bierze wodór do kotłów do Środy Śląskiej?
W okolicach osiedla w Środzie Śląskiej powstaną farmy wiatrowe i fotowoltaiczne, żeby generować z nich wodór. Inną opcją jest kupienie zielonych certyfikatów z gwarancją pochodzenia, ale będzie to trudny i mocno spekulacyjny rynek więc wolimy stawiać na własne generowanie zielonej energii.
Produkcja własna wodoru przez OZE daje też niezależność
Dokładnie tak. Rozwijamy produkt, który nazywamy hubem wodorowym i jest to koncepcja, która gwarantuje miastu zarówno zielony prąd, jak i zielony wodór. Już teraz rozmawiamy z niektórymi miastami o budowaniu takich hubów wodorowych, więc faktycznie widzimy dynamicznie rosnący popyt na nasze rozwiązania, które przecież zapewniają miastom niezależność w części produkcji prądu i w części produkcji wodoru. Pozwala to im prowadzić rozsądne planowanie i uniezależnić się od fluktuacyjnego i niebezpiecznego rynku energii w Polsce.
Chciałbym jeszcze wrócić do Środy Śląskiej. Jak działa zamontowana tam instalacja wodorowa?
Tak naprawdę, jest to bardzo proste. Instalacja będzie wykorzystywać normalne orurowanie, które występuje w każdym domu czy na każdym osiedlu. Różnica jest taka, że w standardowych instalacjach ciepła woda płynąca rurami podgrzewana jest przez kocioł gazowy, na ekogroszek bądź węgiel. U nas jest ona podgrzewana przez kocioł wodorowy. W nim spala się wodór i tlen w komorze spalania, która jest zanurzona w płaszczu wodnym, do którego przechodzi cała energia spalania. Ta, następnie jest wpuszczana do rur, które rozprowadzone są na całym osiedlu. Patrząc perspektywicznie, to wiele ciepłowni u nas w kraju można by zamienić na ciepłownie wodorowe – wystarczyłoby tylko wymienić źródło produkcji ciepła.
Czy Sescom patrzy na obszar technologii wodorowych wyłącznie jak na potencjalne źródło zysku?
Zdecydowanie jako Spółka postrzegamy ten obszar jako potencjalne źródło zysku i otwarcie o tym mówimy. Nie ma się co oszukiwać – musimy tak na to patrzeć. Jednakże decyzja o prowadzeniu projektów konkretnie w obszarze zielonego wodoru jest decyzją świadomą ekologicznie. Jako spółka wierzymy, że wyłącznie zielony wodór ma sens i to na niego należy już dzisiaj stawiać. Nasze kotły wodorowe są skonstruowane w taki sposób, żeby spalały wodór w czystym tlenie, a nie w powietrzu. Jest to ważne, ponieważ spalanie wodoru w powietrzu też jest emisyjne.
Docelowo chcielibyśmy produkować takie huby wodorowe również dla klientów indywidualnych. W ten sposób każdy z nas produkowałby na własne potrzeby prąd, ciepło i paliwo dla swojego samochodu. To wszystko oczywiście generowane z własnych paneli i małego wiatraczka.
Wodór jest gazem, który bardzo łatwo przenika przez wiele materiałów i się ulatnia. Jak Państwo sobie radzą z tym problem?
Faktycznie wodór przenika przez wiele materiałów i bardzo długo był to problem. Współczesne zbiorniki kompozytowe, które magazynują wodór mają przepuszczalność na poziomie 0,5 – 1 proc. rocznie. Normy przepuszczalności w Unii Europejskiej są dużo większe – na przykład w samochodach. W samochodach zakłada się, że czas zużycia tego paliwa jest krótszy więc uwalnianie nie jest bardzo niebezpieczne. Inaczej jest z garażami dla wodorowych autobusów miejskich, ponieważ one nie mogą stać w zamkniętej przestrzeni. Trzeba też pamiętać o tym, że wodór pali się w sposób niewidoczny. Nie ma ognia tylko coś co nazywa się lancą termiczną – jeśli Pan jej dotknie, to można zapomnieć o ręce. Dlatego bez względu na rodzaj projektu czy instalacji niezbędna jest wiedza inżynieryjna i odpowiednie zasoby, by zapewniać całkowite bezpieczeństwo ich użytkowania. To właśnie otwarte mówienie o ryzykach i ich eliminacji oraz przekazywanie wiedzy jest dla nas jako spółki wodorowej kluczowe.
A co w kwestii bezpieczeństwa instalacji wodorowych w razie np. pożaru?
Wodoru jako takiego się w ogóle nie gasi i nie polewa wodą, ponieważ on się w końcu skończy. Gasi się za to instalację, żeby się nie grzała.
A co z wodą, którą się używa do produkcji wodoru? W Polsce już kilka lat temu zaczęliśmy mówić o jej braku na niektórych terenach. Czy produkcja zielonego wodoru nie wpłynie na jej większe zużycie i nie będzie stanowiła zagrożenia dla zasobów?
Mówiąc całkowicie otwarcie, gdy dziś patrzymy na Polską Strategię Wodorową i to, ile według jej założeń mamy do 2030 roku zainstalować elektrolizerów, to my w tej chwili tej wody nie mamy i tak naprawdę nie mamy skąd jej wziąć, a przecież nie da się jej nikomu zabrać, prawda? A już poważnie, warto podkreślić, że każde miasto posiada własne, określone zasoby wody, które można wykorzystać do produkcji wodoru lokalnie. Mianowicie chodzi o oczyszczalnie ścieków. Woda z takich zakładów jest paradoksalnie bardzo czysta. Jest to także w miarę stabilne źródło, które może zaspokajać zapotrzebowanie procesów produkcji wodoru. Już dzisiaj funkcjonują firmy, opracowujące technologie jej doczyszczania, a nawet produkcji wodoru z bogatego zasobu, jakim jest woda morska, która dotychczas nie mogła być wykorzystywana w procesie przez znaczne ilości soli, które skracały żywotność urządzeń. Dodatkową kwestią są autobusy wodorowe, które jeżdżąc produkują i prąd, i wodę. Obecnie niestety ląduje ona na ulicy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ją zbierać, magazynować i ponownie wykorzystywać. Jest to częściowy obieg zamknięty, w ramach którego można rozwijać obecne technologie tak, aby jak najwięcej wody mogło trafiać z powrotem na potrzeby produkcji wodoru.
Podobnie działają nasze kotły wodorowe, które już teraz wyróżniają się na rynku zastosowaniem obiegu zamkniętego. My już dziś używamy w nich wodę, która potem się skrapla, żeby wrócić do elektrolizera i ponownie zostać wykorzystana w procesie produkcji wodoru. Dzięki temu osiągamy wyższą efektywność, a przede wszystkim oszczędność zasobów wody pitnej, której jak Pan słusznie zauważył zaczyna brakować.
Czy wspomniane przez Pana elektrolizery działają już gdzieś w Polsce?
Tak. Działają one w naszych laboratoriach dlatego, że nie posiadają jeszcze certyfikatu. Wpływ na opóźnienie tego procesu miała między innymi pandemia. Jednak już na tym etapie wykorzystanie naszych autorskich elektrolizerów cieszy się zainteresowaniem jednostek publicznych czy spółek skarbu państwa, z którymi mamy podpisane wstępne porozumienia o współpracy w formie listów intencyjnych.
Dziękuję bardzo za rozmowę
Dziękuję.
Mateusz Sołtysiak stoi na czele SES Hydrogen i jako Managing Partner wyznacza wizję i kierunki rozwoju, w których podąża Spółka. Posiada wieloletnie doświadczenie w zarządzaniu i transformacji firm oraz przedsiębiorstw w Polsce i zagranicą. Swoją karierę związał z budowaniem oraz strategicznym rozwojem biznesu, w tym startupów i firm o wysokim potencjale rozwoju. Na swoim koncie posiada inwestycje w najciekawsze projekty, także na arenie międzynarodowej. Przed rozpoczęciem działalności w obszarze wodoru, w ciągu 5 lat zainwestował w ponad 100 startupów z branży hardware na całym świecie. Prywatnie entuzjasta innowacyjnych technologii, który w rozwoju rynku wodoru w Polsce i poza jej granicami dostrzega największą szansę dla spełnienia obietnic klimatycznych i osiągnięcia stabilizacji sektora energetyki.