Globalne ocieplenie to nie tylko wzrost temperatur rok do roku. To też ekstrema pogodowe, no i oczywiście pojawiające się przy tym rekordy temperatur.
Od lat doświadczamy na całej planecie wzrastającej skali ekstremalnych zjawisk pogodowych. Jednym z tych zjawisk są skrajności temperaturowe, gdzie w grę wchodzą nie tylko fale upałów, nadzwyczaj wysokie temperatury, i padające przy tym kolejne rekordy ciepła. To także niezwykle silne fale chłodów, siarczyste mrozy, które mogą zawitać często w najmniej odpowiednim momencie, albo po prostu nas zaskoczyć.
Niedawnym przykładem jest Ameryka Północna. To, że kontynent ten znany jest z ekstremów pogodowych, to wiemy. Często mówi się, że w Ameryce wszystko jest wielkie: wielcy ludzie, wielkie samochody, domy, drogi, i tak dalej. Ale pogoda też jest wielka, a globalne ocieplenie uczyniło ją iście hollywoodzkim wydarzeniem każdego roku, miesiąca, a nawet dnia.
Mamy dwa skrajne przykłady z ostatnich dni grudnia 2021 roku. Fala ciepła na Alasce i fala chłodów w Kanadzie. Ten sam kontynent.
Na Święta pogoda naprawdę zaskoczyła mieszkańców Alaski – stanu, przez który przechodzi koło podbiegunowe północne. 25-26 grudnia w zachodniej części Alaski temperatury w ciągu dnia, który o tej porze roku trwa tam parę godzin, przekroczyły 10oC. Według Ricka Thomana z Alaska Center for Climate Assessment and Policy, stacja meteo na wyspie Kodiak (57oN) zanotowała 26 grudnia 19,4oC – to rekord dla grudnia. Naukowiec ostatnią zimową falę upałów nazwał „absurdem”. Jak stwierdził Thoman, nowy poziom odniesienia pojawił się pośród fali łagodnych grudniowych ekstremów, w tym 18,3oC na lotnisku Kodiak, 16,7oC w miejscowości Cold Bay na półwyspie Alaska oraz co najmniej osiem grudniowych dni z temperaturami powyżej 10oC w aleuckim mieście Unalaska. Na Alasce święta Bożego Narodzenia okazały się ostatecznie najcieplejszymi w całej historii pomiarów meteorologicznych.

Poza niezwykle wysokimi temperaturami zamiast śniegu spadł deszcz. I to nie byle jaki, nie nad samym oceanem. Ulewy wystąpiły w Fairbanks – mieście leżącym w głębi tego polarnego stanu USA. Miasto doświadczyło najsilniejszej burzy w środku zimy od 1937 roku. Jak wyjaśnił Thoman, zwykle grudzień jest suchym miesiącem w głębi Alaski, ponieważ mroźne powietrze nie jest w stanie pomieścić dużej ilości wilgoci. Ale globalne ocieplenie to zmienia, bo rosną temperatury, a im wyższe, tym większa ilość pary wodnej w atmosferze i większe z tego tytułu opady.
W tym samym czasie inny region na tym samym kontynencie doświadczył zupełnie czegoś innego. Zachodnią część Kanady nawiedziły siarczyste mrozy. Jak podają tamtejsze służby meteo po raz pierwszy od ośmiu lat, temperatura w tym kraju spadła do -51oC. Tak zimno było 26 grudnia w Rabbit Kettle na Terytoriach Północno-Zachodnich. Terytorium Północno-Zachodnie to kanadyjska prowincja leząca nad Oceanem Arktycznym (Morze Beauforta), niedaleko Alaski. Zimno było także na południu, np. w Kolumbii Brytyjskiej, gdzie jeszcze niecałe pół roku wcześniej panowały afrykańskie upały. Tam temperatury spadły poniżej -30oC. Mrozy stały się w Kandzie na tyle poważne, że Environment Canada, odpowiedni naszego IMGiW wydał ostrzeżenia przed mrozem, dla ludzi, którzy generalnie są przyzwyczajeni do niskich temperatur. A jednak.

Dlaczego to się stało? Czemu na Alasce padły rekordy temperatur, a w Kanadzie było zimno? Ocieplenie klimatu oznacza coraz wyższe temperatury, więc fale upałów będą częstsze, będą też padać rekordy temperatur. Ale zimno też będzie. Przyczyną wielkich fal chłodu i siarczystych mrozów jest Arktyka.
A dokładnie prąd strumieniowy, który zakłócają wyższe niż normalnie temperatury w Arktyce. To strumień powietrza, napędzany przez różnicę temperatur pomiędzy zimną Arktyką i relatywnie cieplejszymi średnimi szerokościami geograficznymi, pędzący z zachodu na wschód na wysokości rzędu 10 km z prędkością do 300 km/h. Jeżeli różnice temperatur spadają, to prąd zwalnia, i zaczyna meandrować. W wyniku tego na południe spływa duża ilość zimnego powietrza. Często właśnie dochodzi do silnych spadków temperatur, zbyt silnych jak na tę porę roku. Pogoda, jakiej doświadczyła zachodnia Kanada powinna mieć swoje miejsce w styczniu i w lutym. Zwykle te miesiące są najchłodniejsze.
Podobne zdarzenia występują w innych częściach świata, w tym w Polsce. W marcu 2013 roku Polska doświadczyła trwającej dwa tygodnie tęgiej zimy. To odpowiedź na wysokie temperatury i zakłócenia prądu strumieniowego, który też zastyga, więc dany typ pogody utrzymuje się dłużej niż zwykle. Działa to też oczywiście w drugą stronę, czego przykładem jest jesień 2018 roku.
W przyszłości, w miarę jak Arktyka będzie coraz cieplejsza, ekstrema pogodowe staną się silniejsze. Fale upałów będą dłuższe, ale nietypowe chłody też nie znikną. Nie znikną dopóki Ocean Arktyczny będzie pokrywać całoroczna czapa polarna. Ale nawet po tym, jak zniknie lód, mrozy będą występować. Lód się utworzy na zimę. Najprawdopodobniej efektem będzie przesunięcie pór roku, co już w skali kilkuletniej obserwujemy. Tym razem zima u nas przyszła szybciej, ale to wyjątek. Zima będzie przychodzić później, ale często będzie dochodziło do sytuacji jej ataków wiosną, nawet w maju. A dlaczego? Bo wtedy w Arktyce będzie uformowana czapa polarna przed kolejnym sezonem roztopów, w wyniku których zniknie na kilka tygodni na przełomie sierpnia i września. Mniejsza niż obecnie, ale wystarczająco duża, by sprawić, że zimno do nas dotrze.
Zimy i mrozy w kwietniu, opady śniegu w maju nie znikną tak szybko.