„I want to ride my bicycle, I want to ride my bike”, tak o rowerach śpiewał wokalista legendarnej grupy Queen. Dzisiaj te pięknie wyśpiewane peany na cześć jednego z najbardziej przełomowych wynalazków są bardziej niż uzasadnione. Rower to nie tylko przyjemność i ruch. Rower to także sposób na ograniczenie zanieczyszczenia spalinami samochodowymi.
Piosenek wychwalających rowery jest sporo. Ja osobiście znam jeszcze utwór „Bike” Pink Floyd i po prostu „Rower” Lecha Janerki. Tylko znajomość tych trzech pozwala mi sądzić, że ludzie przywiązują się do swoich rowerów nie mniej niż kierowcy do swoich samochodów. Rower czy też bicykl nie jest tylko przedmiotem, na którym się poruszamy. Wynalazek z początku XIX wieku jest dzisiaj najbardziej ekologicznym środkiem transportu, szczególnie w miastach.
Rowerem prosto w smog
Obecnie rowery w Polsce przeżywają prawdziwy renesans. Czy to ze względu na pandemię czy po prostu ze względu na modę, ale w pewnym momencie zamówienie wypatrzonego roweru było dużym problemem, bo po prostu ich brakowało. Dzięki tak wielkiemu zainteresowaniu jednośladami Polacy przyczyniają się do ograniczenia spalin w mieście. Ktoś mógłby pomyśleć, że to przesiadanie się z samochodów na rowery ma niewielki wpływ na środowisko. Nic bardziej mylnego!
W kwietniu tego roku na Uniwersytecie Oksfordzkim prof. Christian Brand opublikował wyniki swoich badań, z których wynika, że jeśli chociaż raz dziennie wybierzemy rower zamiast samochodu, to ślad węglowy na jedną osobę zmniejszy się o około 67 proc. To dużo, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że zanieczyszczenie powietrza według Światowej Organizacji Zdrowia co roku przyczynia się do przedwczesnej śmierci ponad 7 milionów osób. W samej Unii Europejskiej transport samochodowy przyczynia się do śmierci prawie 400 tys. osób. Naukowcy wyliczyli, że za prawie połowę tych zgonów odpowiadają samochody z silnikiem Diesla. Z badań wynika jasno więc, że jeśli rowery zastąpią samochody tylko w części podróży, to może to przynieść wymierne skutki.
Prof. Brand prowadził swój eksperyment przez 2 lata. W tym czasie wraz ze swoim zespołem prześledził zwyczaje rowerowe 4 tysięcy mieszkańców Antwerpii, Barcelony, Londynu, Rzymu, Wiednia, Zurychu oraz szwedzkiego Orebo. Uczestnicy badania wypełnili 10 tys. dzienników transportowych, w których zarejestrowali 32 200 podróży rowerowych.
Praca czy rekreacja
Mieszkańcy dużych miast wybierają samochód zamiast roweru w trakcie podróży do i z pracy. To oczywiście się chwali, ale badania prof. Branda pokazują, że częściej wybieramy samochody w podróżach po pracy – do sklepu czy znajomych. Przejechane wówczas dystanse są zazwyczaj niewielkie i z łatwością można by je pokonać rowerem. Badacze wyliczyli również, że jeśli 10 proc. populacji świata zastąpiłoby samochody rowerami przynajmniej raz dziennie, to emisja dwutlenku węgla również spadłaby o około 10 proc.
Rower w smogu
Przerzucając się na transport rowerowy w mieście wiele osób może zastanawiać się czy jazda w zanieczyszczonym miejskim środowisku ma pozytywny wpływ na zdrowie. Naukowcy i badacze zajmujący się tematem transportu i zanieczyszczenia powietrza twierdzą, że faktycznie poruszanie się w takich warunkach przynosi negatywne skutki na ludzki organizm. Jednakże norwescy naukowcy obliczyli, że jazda na rowerze wydłuża średnio życie od 3 do 14 miesięcy. Równocześnie podali, że wdychanie zanieczyszczonego powietrza skraca z kolei życie od 0,8 do 40 dni. Jak na dłoni widać więc, że jazda rowerem nawet w zanieczyszczonym powietrzu przynosi więcej korzyści niż strat dla naszego zdrowia.
Z kolei grupa naukowców z Cambridge i Imprerial College London pod kierownictwem dr Marko Tainio i dr Audrey de Nazelle wykonała porównanie korzyści płynących z jazdy na rowerze i wpływu stężenia pyłu PM2,5 w miastach całego świata. Cel badania był taki sam jak w przypadku naukowców z grupy dr Branda z Uniwersytetu w Cambridge. Okazało się, że w 99 proc. miast dwugodzinna jazda rowerem w warunkach zanieczyszczonego powietrza przynosi więcej pozytywnych efektów dla zdrowia niż negatywnych. Nie pozostaje nam nic innego jak przesiadać się na rowery.
Kolejna moda z zachodu
W poprzednim tekście na temat smogu, w którym przekonywałem m.in. do przesiadania się na bardziej ekologiczne formy transportu, zwracałem uwagę, że większość z ekologicznych rozwiązań przychodzi do nas z zachodu. I tak jest również w przypadku rowerów, które na zachodzie są wciąż bardziej popularnym środkiem transportu niż w Polsce.
Sztandarowym przykładem jest oczywiście Holandia, gdzie rowery są traktowanie niczym „święte krowy” w Indiach. Co ciekawe w Niderlandach przykład w przesiadaniu się na rowery idzie z samej góry. Premier Mark Rutte świeci przykładem i do pracy jeździ rowerem, a nie wygodną limuzyną. W 2017 roku musiał udać się do króla Wilhelma Aleksandra, aby poinformować go o utworzeniu rządu. Na wizytę u monarchy wybrał się – a jakże – rowerem. Takich przykładów wśród holenderskich polityków jest o wiele więcej, ale nad Wisłą wciąż próżno ich szukać. Wyjątek stanowił Robert Biedroń, który będąc prezydentem Słupska również jeździł do pracy rowerem.
Rowerowe rozwiązania, które powoli się przyjmują nad Wisłą to nie tylko budowa dróg dla rowerów. Holenderskie miasta posiadają specyficzny plan ulic, który sprawia, że aby dojechać samochodem z miejsca A do miejsca B należy wykonać dłuższą podróż niż w przypadku roweru. Prawo drogowe zmusza tym samym do wybrania jednośladu, ale w zamian daje rozwiniętą infrastrukturę. Powoli takie rozwiązania jak wprowadzanie ulic jednokierunkowych, zwężanie ulic dwupasmowych do jednego pasa kosztem drogi dla rowerów czy kontrapasy stają się w polskich miastach standardem. Nie odbywa się to oczywiście bez protestów ze strony kierowców. Taka polityka sprawia, że wybór roweru do jazdy po mieście staje się bardziej niż oczywisty.
Z rowerem przez korki
Zwiększenie procentowego udziału ruchu rowerowego w mieście skutkuje nie tylko zmniejszeniem zanieczyszczenia powietrza, ale także korków. Polskie miasta wprowadzają do swojej długoletniej polityki transportowej zapisy, w których zakładają zwiększenie udziału jednośladów w ruchu miejskim. Obecnie udział ten jest wciąż na niskim poziomie, ale z roku na rok zwiększa się. Przeprowadzone w 2020 roku badania wykazały, że na przykład w Warszawie z rowerów korzysta 41 proc. mieszkańców. Spośród nich 2 proc. jeździ rowerem codziennie lub prawie codziennie, 5 proc. kilka razy w tygodniu, 21 proc. mniej niż raz w tygodniu, a 13 proc. mniej niż raz w miesiącu. Wyniki pomiarów pokazują, że jazda rowerem do pracy wciąż nie jest dla mieszkańców stolicy popularna. W efekcie udział ruchu rowerowego w Warszawie plasuje się na poziomie 5 proc. Nie mniej jednak z roku na rok udział ten wzrasta i to nie tylko w Warszawie, ale i pozostałych miastach wojewódzkich.
Do wzrostu popularności rowerów w mieście przyczyniło się bez wątpienia uruchomianie miejskich wypożyczalni rowerów. Pomysł ten również przywędrował do naszego kraju z zachodu choć cieszy się popularnością na całym świecie. W 2008 roku w chińskim mieście Hangzou uruchomiono wypożyczalnię 2800 jednośladów. Co ciekawe miasto zaczęło udostępniać mieszkańcom rowery za darmo, a obecnie system ten funkcjonuje w 170 chińskich miastach. Chińskie wypożyczalnie utrzymują się bowiem z reklam umieszczonych na rowerach i stacjach dokujących. Dla przepełnionych samochodami chińskich miast przesiadka na rowery była koniecznością i to niewątpliwie się udało. Na podobny krok zdecydowały się także Indie, które tak jak Chiny borykały się z problemem samochodów w miastach. Jeśli udało się to na dalekim wschodzie, to czy uda się to w Polsce?
Jak widać z badań rower w Polsce jest wciąż postrzegany jako element weekendowej rekreacji, a nie skuteczna alternatywa dla samochodu. Choć w tej materii też się wiele zmienia. Wiele rowerzystów wciąż narzeka na reakcje kierowców, którzy nie zawsze traktują ich jako równorzędnych użytkowników dróg. W tej kwestii powoli się zmieniamy, bo kierowcy siłą rzeczy zaczęli zauważać rosnącą liczbę rowerzystów w miastach. Aby nasze miasta na wzór Amsterdamu czy Rotterdamu wypełniły się rowerzystami musi jednak upłynąć trochę wody w Wiśle. Myślę, że skutecznym pomysłem na usprawnienie ruchu rowerowego byłaby edukacja najmłodszych w kwestii przepisów ruchu drogowego, bezpieczeństwa i kultury jazdy. Tej ostatniej zresztą u wielu polskich użytkowników dróg brakuje.