Sięgające 40oC fale upałów, to nie tylko problem europejski. Od kilku tygodni wysokie temperatury dają się we znaki Chińczykom. Tu ogromnym problemem staje się bezpieczeństwo energetyczne i konsekwencje ekonomiczne. W przyszłości w grę może wejść nawet przetrwanie człowieka.
Blackouty i brak światła na stacjach metra
Fale 40-stopniowych upałów w południowej części Chin zmuszają setki milionów ludzi do korzystania z klimatyzacji. Tak się też działo w prowincji Syczuan i mieście Chengdu. Chengdu leży w strefie subtropikalnego klimatu, gdzie lato jest owszem ciepłe, ale nie charakteryzuje się temperaturami sięgającymi 40oC. Mówiąc o tym regionie świata, wyzwaniem staje się też wilgotność powietrza. Nawet jeśli jest mniej niż 40oC, to ponad 30-procentowa wilgotność stanowi ogromny problem.
Nic więc dziwnego, że ogromne rzesze ludzi korzystają z takiego dobrodziejstwa technologicznego, jakim jest klimatyzacja. Jednak w sytuacji, kiedy mówimy o społeczeństwie liczącym 1,5 mld ludzi, to nie może obyć się bez problemów. Chińska energetyka nie jest przygotowana na tak duże zużycie energii w sytuacji, kiedy przez kilka dni z rzędu na termometrze jest 40oC. Rezultatem takiej sytuacji jest to, że miasto musi szukać sposobów na oszczędzanie energii. I tak się stało w przypadku stacji metra w liczącym aż 21 mln ludzi Chengdu. Przyciemnione, wręcz ciemne stacje metra, słabo oświetlone perony, to rzeczywistość, z jaką ostatnio muszą mierzyć się miliony osób, które codziennie dojeżdżają do pracy metrem. Sama zaś fala upałów, jakiej doświadcza ostatnio Syczuan, jest największa od 60 lat. To oczywiście problem, który rozlał na znaczą część kraju.
Wysocy rangą urzędnicy prowincji ostrzegli, że region stoi w obliczu „najcięższego i ekstremalnego momentu” w dostawach energii elektrycznej, donosi Sichuan Daily. Nic dziwnego, skoro wespół z upałami podąża susza, obniżająca poziomy wód w rzekach, a od wody w rzekach zależy zarówno praca elektrowni węglowych jak i wodnych, których w Chinach jest całe mnóstwo. Syczuan jest mocno uzależniony od energetyki wodnej. Jeśli zabraknie wody w rzece, elektrownia przestanie pracować. Już teraz ponad 5 mln ludzi boryka się z przerwami w dostawach prądu, a to i tak relatywnie mało, bo blackouty mogą objąć dziesiątki milionów ludzi, a pracę muszą zawieszać fabryki. Regionalny dostawca energii ostrzegł kilka dni temu, że mieszkańcy liczącego 5,4 mln ludzi Dazhou w Syczuanie będą mieć przerwy w dostawie prądu.
Upały i susza uderzają w gospodarkę
Co się dzieje, jeśli fabryki, szczególnie te duże należące do wielkich koncernów przestają pracować? I to nie jeden dzień, a kilka, bo tak się dzieje w Chinach. Tak się stało w Chongqing, gdzie też panują 40-stopniowe upały. Władze nakazały wstrzymanie produkcji w fabrykach aż na siedem dni, po to by nie doprowadzić do gigantycznego blackoutu. Ważniejsze jest bezpieczeństwo ludzi: klimatyzacja, praca służb mundurowych i szpitale.
„Należy podjąć wysiłki w celu wzmocnienia koordynacji w całym kraju, zabezpieczenia dostaw energii dla kluczowych regionów, mieszkańców, sektora usług publicznych i kluczowych gałęzi przemysłu, a także stanowczo zapobiec racjonowaniu energii”, powiedział chiński wicepremier Han Zeng
Syczuan to region, gdzie znajduje się wiele gałęzi przemysłu. Tam swoje fabryki ma np. Toyota. Ten znany na całym świecie japoński koncern samochodowy został zmuszony do przerwania pracy już 15 sierpnia. Pracę wstrzymała także Contemporary Amperex Technology, największy na świecie producent baterii do pojazdów elektrycznych. To są fabryki, które z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego nie muszą pracować. Sęk w tym, że taka sytuacja uderza w gospodarkę.
„To wpłynie na duże, energochłonne gałęzie przemysłu i będzie miało efekt domina w całej gospodarce, a nawet w globalnym łańcuchu dostaw”, powiedziała Dan Wang z Hang Seng Bank China.
Upały i niedobory wody wraz z przerwami dostaw energii już od pewnego czasu mają wpływ na gospodarkę Chin, która w ostatnich latach zwalnia. W zeszłym roku blackouty uszczupliły chińskie PKB o 0,6 proc. W tym roku prognozuje się, że spadek ten może wynieść nawet 1,5 proc. To może poważnie przyspieszyć trwające od kilku lat spowalnianie chińskiej gospodarki, a od co najmniej kilku tygodni mówi się wręcz o recesji w Chinach. Zresztą, jak i na całym świecie.
Ludzie mogą tego nie przetrwać
Nizina Chińska to region, który ze względu na swoje położenie jest podatny na męczące fale upałów. Z jednej strony nisko położony obszar lądowy, z drugiej zaś oddziaływanie morskiej wilgoci z południa. Swoje oczywiście robi szerokość geograficzna, a ponieważ klimat na Ziemi się ociepla, i będzie się ocieplać dalej, to naukowcy zaczynają mówić o perspektywie przetrwania ludzkości jako gatunku ssaków stałocieplnych.
Ten region świata jest narażony na działanie tzw. temperatury mokrego termometru. Gdy temperatura mokrego termometru przekracza 35°C, powietrze jest tak ciepłe i wilgotne, że pot nie paruje z powierzchni skóry i ludzkie ciało nie może się schłodzić. W praktyce oznacza to śmierć, a takie temperatury według prognoz mogą pojawić się pod koniec tego wieku.
Dziś taka temperatura na Nizinie Chińskiej, i nie tylko tam sięga co najwyżej 29oC i dzieje się to bardzo rzadko. Taka temperatura jest niebezpieczna dla ludzi w podeszłym wieku, ale nawet dla ludzi młodych jest niezwykle uciążliwa, mocno utrudniająca pracę. Jednak pod koniec tego wieku część Niziny Chińskiej i spore obszary południowo-wschodniej części Chin będą doświadczać co najmniej 33oC, a miejscami nawet 35oC. W takiej sytuacji setki milionów ludzi może umrzeć. Nie wspominając już o tym, że niezwykle wysokie temperatury będą fatalnie wpływać na plony. To zmusi rolników do jeszcze bardziej intensywnego nawadniania pól niż obecnie, co spowoduje wzrost wilgotności powietrza. Nawadnianie pół w połączeniu z falami ponad 40-stopniowych upałów zwiększy zasięg występowania śmiertelnej wartości mokrego termometru.
Musimy powiedzieć sobie wprost: patrząc na to, co ostatnio działo się też w Europie zmierzamy w kierunku klimatu mezozoiku. Wtedy na Ziemi zamiast ssaków wielkości człowieka panowały gady z dinozaurami na czele. Ale gady, jak to gady, dawały sobie radę.
Źródło: CNN, CNBC, Nature (Kang i Eltahir, 2018)