Mówiąc o redukcji emisji gazów cieplarnianych w celu zapobieżenia niebezpiecznemu wzrostowi globalnej temperatury, skupiamy się na dwutlenku węgla, zapominając o metanie. Naukowcy ostrzegają, że bez redukcji emisji metanu do atmosfery nie uda nam się zatrzymać ocieplenia planety na poziomie 1,5oC.
Ograniczenie emisji metanu do atmosfery ma teraz zasadnicze znaczenie z uwagi na to, że świat skupia się na dwutlenku węgla. Owszem, CO2 to ważny gaz cieplarniany, który w największym stopniu odpowiada za wzrost temperatur. To właśnie dwutlenku węgla emitujemy najwięcej, bo spalamy paliwa kopalne. Dlatego to właśnie CO2 jest głównym tematem negocjacji klimatycznych, a nie metan.
Metan (CH4) także ma ważny wpływ na wzrost temperatur na Ziemi. Jeśli go zignorujemy, skupiając się tylko na dwutlenku węgla, to nie uda nam się utrzymać temperatur w przyjętych granicach – głoszą wyniki badań przedstawione kilka dni temu na łamach „Proceedings of the National Academy of Sciences” – amerykańskiego czasopisma należącego do Narodowej Akademii Nauk, w którym publikowane są m.in. właśnie prace badawcze z zakresu zmian klimatycznych. Nie uda nam się zatrzymać globalnego ocieplenia na poziomie 1,5oC, a do tej wartości niewiele nam brakuje. Jej przekroczenie będzie mieć swoje poważne konsekwencje.
Jak twierdzą naukowcy, ograniczenie emisji CH4 i innych „krótko żyjących” gazów wpływających na wzrost temperatur zmniejszyłoby efekt globalnego ocieplenia w krótkoterminowej perspektywie liczonej w latach, dając tym samym ludzkości szanse na uniknięcie katastrofy klimatycznej. A metan to „krótko żyjący”, ale za to bardzo silny gaz cieplarniany, który jest aż 80 razy silniejszy od dwutlenku węgla w perspektywie kilku lat. Ulega on szybkiej degradacji pod wpływem działania promieni słonecznych. To właśnie dlatego w Arktyce największe stężenia tego gazu obserwuje się w trakcie nocy polarnej.
Prof. Durwood Zaelke, prezes Instytutu Zarządzania i Zrównoważonego Rozwoju (IGSD) z siedzibą w Waszyngtonie i współautor badania, stwierdził, że ograniczenie emisji metanu to szybki sposób na zmniejszenie globalnego ocieplenia, podczas gdy świat dąży do długoterminowego ograniczenia emisji CO2. „Nie możemy rozwiązać szybko zmieniającego się problemu klimatycznego za pomocą powolnych rozwiązań”, powiedział Zaelke.
Naukowiec wezwał rządy europejskich państw, aby wprowadziły u siebie zasadę, że każdy gaz importowany w celu zastąpienia dostaw tego surowca z Rosji, powinien pochodzić ze źródeł o niskim poziomie wycieków metanu. Według niego, to najszybszy i najlepszy sposób ochrony planety. Zatkanie wycieków metanu z działalności związanej z wydobyciem ropy naftowej i gazu ziemnego, w tym z odwiertów łupkowych, oraz zaprzestanie szkodliwych praktyk, takich jak uwalnianie lub spalanie gazu, jest nie tylko technicznie wykonalne, ale może być również bardzo opłacalne przy dzisiejszych cenach gazu. Co prawda dzisiejsze ceny gazu czy benzyny są wysokie, ale musimy sobie uświadomić, że cena walki ze zmianą klimatu jest duża.
„Udział przemysłu stanowi niespełna 20% światowej emisji metanu, jeżeli uwzględnimy źródła naturalne. Nawet maksymalne wysiłki na rzecz ograniczenia emisji metanu są więc w stanie wpłynąć tylko na spowolnienie procesu globalnego ocieplenia i nie powinniśmy liczyć na to, że uda się w ten sposób cofnąć ten proces czy też go zatrzymać. Znaczącym zagrożeniem dla systemu klimatycznego i równowagi przyrodniczej, która do niedawna była podstawą rozwoju cywilizacji pozostaje przekroczenie punktów zwrotnych, przede wszystkim w Arktyce, gdzie wieczna zmarzlina przez pół miliona lat wiązała węgiel. Jednocześnie metan zgromadzony w formie hydratów na dnie szelfu arktycznego traci stabilność w warunkach podniesionej temperatury wody. Póki co, ta morska emisja ma znikomy wpływ na atmosferę, bowiem metan jest intensywnie absorbowany przez morskie mikroorganizmy, a węgiel zasila przyrost biomasy w tym rejonie. Niestety zbliżamy się jednak powoli do (kolejnego) progu wydajności systemu” – tłumaczy dr Tomasz Kijewski z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.
W ostatnich latach emisje metanu gwałtownie wzrosły, co jest wynikiem wycieków i odpowietrzania w wyniku poszukiwań ropy naftowej i gazu, odwiertów gazu łupkowego oraz intensywnej hodowli zwierząt gospodarskich w celach spożywczych. Na początku tego roku Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) stwierdziła, że wiele krajów drastycznie zaniża wartości poziomu emisji metanu w swoich sprawozdaniach, i że globalny problem jest znacznie poważniejszy, niż wcześniej sądzono.
Dziś ceny gazu i w ogóle wszystkich paliw są wysokie, głównie z powodu inwazji Rosji na Ukrainę. Jednak to właśnie te wysokie ceny dają dwie możliwości. Pierwszą, jak wyżej wspomniano, to zapobieżenie wyciekom metanu. Druga, to odejście od paliw kopalnych na rzecz zielonej energii po to, by nie importować tych paliw od państw, które są lub mają autorytarne czy imperialne zapędy. W grę wchodzą także przyszłe koszty zmian klimatycznych, wobec których dzisiejsze ceny energii są niczym. Weźmy tu np. Raport Sterna z 2006 roku, który mówi o tym, że ekonomiczne skutki globalnego ocieplenia mogą być katastrofalne i znacznie przewyższać korzyści wynikające ze zmiany klimatu, takie jak spadek kosztów ogrzewania, odśnieżania dróg, czy nowe szlaki morskie przez Arktykę.
Źródło: The Guardian