Drzewa i tereny zielone to w mieście element niemniej ważny niż niezbędna infrastruktura, zaś zima to dla nich szczególnie trudny czas, zwłaszcza w tych miastach, gdzie ulice i chodniki posypywane są solą, czyli w większości polskich miast.
No to mamy przesolone
Rodzaje i warunki stosowania środków do odladzania, jakie mogą być użyte na drogach publicznych reguluje rozporządzenie Ministra Środowiska z 2005 roku. Zgodnie z tymi przepisami środkami dopuszczonymi do zapewnienia przejezdności dróg są chlorki sodu, wapnia i magnezu. Zostały one uznane za neutralne dla środowiska naturalnego, pod warunkiem zachowania zalecanego dawkowania. W polskich realiach najczęściej stosowana jest sól drogowa, której głównym składnikiem jest chlorek sodu. Sól drogowa wykorzystywana do posypywania oblodzonych jezdni i chodników, to przynajmniej w 90% zwyczajna sól stołowa jednak pozostałe 10% to mieszanki, które świetnie nadają się do walki z oblodzeniem, ale są trujące dla ludzkiego organizmu. Nie od dziś też wiadomo, że szkodzą one krewom i drzewom. Dlatego, że spływająca z ulic i chodników sól przenika do gruntu oraz wody prowadząc do zamierania igieł i uszkodzenia pąków. Utrudnia też pobieranie wody i składników odżywczych z podłoża, prowadząc do suszy fizjologicznej i zamierania drzew. Przyczynia się do tego również tzw. aerozol solny czyli roztwór soli wyrzucany w powietrze przez samochody. Cząstki soli osadzające się w ten sposób na nadziemnych częściach roślin niszczą je. Ocenia się, że zasolenie jest główną przyczyną chorób fizjologicznych i obumierania drzew przydrożnych, bowiem ma większy negatywny wpływ na nie niż zanieczyszczenie powietrza czy substancje ropopochodne. Nic więc dziwnego, że miasta coraz częściej odstępują od solenia, ewentualnie ograniczają je czy też stosują ochrony na rośliny.
Model skandynawski
Pierwsze pytanie: czy można bez solenia przetrwać zimę? Można posypując jezdnię i chodniki piaskiem i żwirem. Tu wzorem są kraje skandynawskie, które właśnie w taki sposób utrzymują przejezdność ulic. Tą drogą poszły niektóre polskie samorządy, czyli zdecydowały się na odgarnianie śniegu, a potem posypywanie powierzchni ulic i chodników żwirem lub piaskiem. Jednak używając piasku czy kruszywa nie doprowadzi się nawierzchni do takiego stanu jak gdybyśmy zdecydowali się na posypywanie solą, stąd też taką metodę oczyszczania stosuje się najczęściej na trasach o mniejszym natężeniu ruchu lub tam gdzie nie kursuje komunikacja publiczna. Sól jest też tańsza niż posypanie piaskiem czy kruszywem, bowiem aby osiągnąć ten sam efekt piaskarka musi wykonać więcej kursów, co podnosi koszty. Używaniu kruszywa nie sprzyjają też nasze warunki pogodowe z częstymi skokami temperatur, od minusowych do odwilży. Dlatego też piasek i kruszywo, a nawet fusy z kawy wykorzystywane są głównie do zimowego utrzymania chodników czy też ścieżek i alejek parkowych.
Jak chronić?
Najprostszym rozwiązaniem jest okrywanie zieleni rosnącej w sąsiedztwie ulic folią ewentualnie matami ze słomy. Po takie rozwiązanie sięgnął chociażby Poznań czy Kraków, bowiem słomiano-foliowe kurtyny chronią podłoże i rośliny przed szkodliwym działaniem rozpylanego aerozolu solnego i błota pośniegowego. W niektórych miastach stosowane jest owijanie zimą szczególnie cennych drzew tkaninami – tzw. „turbanowanie”, które minimalizuje wpływ na nie aerozolu solnego. Często też stawianie są chochoły z maty cieniującej.
Innym rozwiązaniem jest wybór gatunków roślin bardziej odpornych na tak ekstremalne warunki, tu wskazywany jest klon polny oraz prowadzenie nasadzeń w pewnej odległości od jezdni.
Poza ograniczaniem wpływu zasolenia drzew poprzez stosowanie bezpośrednio przy ziemi osłony w postaci różnego rodzaju fartuchów, mat, ograniczających dostęp solanki z drogi, stawiane są też skrzynie chroniące drzewa rosnące w chodnikach. Zabezpieczenia te ograniczają rozpuszczanie błota śniegowego zmieszanego z chlorkiem sodu w bezpośrednim sąsiedztwie roślin.