Od kilku dni w mediach dosłownie wrze od informacji o zrzucie do Odry niebezpiecznej substancji, która spowodowała masowe śnięcie ryb w rzece! Mowa jest wprost o katastrofie ekologicznej.
Pierwsze niepokojące informacje o znacznych ilościach martwych ryb w Odrze odnotowano 26 lipca w Lipkach, na granicy woj. opolskiego i dolnośląskiego a następnie w Oławie. Miało to miejsce na obszarach o znaczeniu żeglugowym, gdzie przepływ wody jest niewielki. Wg wypowiedzi lokalnie działających przedstawicieli Polskiego Związku Wędkarskiego w rejonie śluzy w Oławie wyłowiono ponad 3 tony martwych ryb.
Zarówno Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska jak i Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie potwierdzają zgłoszenia te w swoich komunikatach.
Informacja o zanieczyszczeniu
Wg badań próbek nie stwierdzono braku tlenu w rzece, która mogłaby okazać się śmiertelna dla ryb. Sytuacja taka, czyli tzw. przyducha, ma miejsce w okresach wysokich temperatur i niskich stanów w rzekach, jednak wg słów prezesa wrocławskiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego: „nie ma możliwości, żeby w sposób naturalny doszło do tak masowego śnięcia”.
Badania WIOŚ faktycznie wskazały na obecność w rzece substancji silnie utleniającej. Jak opublikowano na ich stronie: „chromatograficzna analiza jakościowa prób pobranych 28.07.2022 r. wykazała z ponad 80 % prawdopodobieństwem występowanie we wszystkich trzech badanych próbkach wody obecność pochodnych węglowodorów cyklicznych oraz aromatycznych. W dwóch punktach: śluza Lipki oraz w Oławie, stwierdzono z ponad 80 % prawdopodobieństwem występowanie mezytylenu (1,3,5,- trimetylobenzen), substancji o działaniu toksycznym na organizmy wodne.”
W okolicy Wrocławia największe odłowy martwych ryb miały miejsce w okolicach Jazu Opatowickiego (w pobliżu pierwszego od strony Odry osiedla Wrocławia). Także w samym Wrocławiu zaobserwowane znaczne ilości martwych ryb – w fosie miejskiej, która połączona jest z Odrą. Jak poinformował Zarząd Zieleni Miejskiej we Wrocławiu – służby miejskie w ostatnich dniach odłowiły z niej kilkadziesiąt kilogramów martwych ryb i jak twierdzą – nie mieli dotychczas do czynienia z taką sytuacją.
WIOŚ oraz włodarze miasta Oława – zgłosili sprawę do prokuratury.
Ostrzeżenia i komunikaty o zagrożeniu
Polski Związek Wędkarski a w ślad za nim Wody Polskie – wydały komunikaty o zatruciu rzeki nieznana substancją i wydano zalecenie unikania wędkowania na Odrze i niekonsumowania złowionych w niej ryb. Ostrzeżenie przed kontaktem z Odrą wydały też władze Niemiec, w końcu to rzeka graniczna.
Sytuacja została intensywnie nagłośniona dopiero gdy wyławiano kolejne śnięte ryby w Krośnie Odrzańskim, Słubicach i Kostrzynie nad Odrą a do pomocy przy usuwaniu zanieczyszczeń z rzeki zostali skierowani żołnierze. Zastanawia zatem skala takiego skażenia w środowisku – jak ogromny ładunek (ilościowo-jakościowy) zanieczyszczeń musiał dostać się do rzeki, aby wyrządzić tyle szkód na odcinku około 300 km?
Wody Polskie, czyli organ odpowiedzialny za krajową gospodarkę wodną i zarządzający nieruchomościami pokrytymi wodami płynącymi zapewniają o wzmożonych poszukiwaniach przyczyn tej sytuacji. W jednym z ostatnich komunikatów jest mowa o najtrudniejszej sytuacji w Słubicach, gdzie trwają odłowy martwych ryb i jednoczesne stwierdzenie, że: „sytuacja bardzo powoli się stabilizuje i wraca do normy, ponieważ nie ma kolejnych sygnałów o nowych ogniskach występowania zjawiska masowego śnięcia ryb na innych niż wcześniej odnotowanych lokalizacjach Odrzańskiej Drogi Wodnej”.
Zagrożenie dla ludności
Zarówno MPWiK we Wrocławiu, jak i Zakład Wodociągów w Zielonej Górze wobec zaistniałej sytuacji, zapewniają o braku skażenia ujęć wód na cele wodociągowe dla zaopatrzenia w wodę mieszkańców. Groźba zanieczyszczenia ujęć wody pitnej z pewnością zintensyfikowałaby wszelkie działania związane z tą katastrofą. Priorytetowe traktowanie potrzeb ludności ponad innymi gatunkami jest normą. Jednak w mojej ocenie tylko bezpośrednio sytuacja ta nie dotyka ludzi.
Od 2 tygodni życie w Odrze umiera z ręki człowieka. Ofiarami są na ten moment tysiące ryb, których ilości szacuje się w dziesiątkach ton. Zagrożone jest ptactwo wodne i inne gatunki od wody zależne. Całkowity bilans strat w całym ekosystemie Odry poznamy pewnie za jakiś czas. Wtedy też (choć to już wcale nie jest pewne) poznamy sprawcę tej katastrofy. Ale czy pomoże to w odtworzeniu życia w rzece? Czy w ogóle będzie to możliwe?
Nas także dotyka ta katastrofa. Zapominamy, że to rzeki kształtują miasta: nawadniają tereny upraw, odbierają spływ wód opadowych, służą celom rekreacyjnym i żeglugowym. Sama obecność wody decyduje także o klimacie terenów z nią sąsiadujących. To niedopuszczalne traktowanie rzeki jak śmietnika i nieustanne naginanie jej zdolności do samooczyszczania.
Jakość polskich rzek pozostawia wiele do życzenia. Rzeki punktowo zasilane są ściekami, w tym bytowymi i przemysłowymi, źle lub wcale nie oczyszczonymi. Ponadto odbierają ładunek zanieczyszczeń wraz ze spływem wód opadowych oraz liczne zanieczyszczenia stałe, szczególnie na terenach silnie zurbanizowanych. Odra na przeważającej długości swego biegu prowadzi wody zanieczyszczone, nienadające się bezpośrednio do zastosowań gospodarczych.
Zastanawiam się dziś jak daleko z biegiem rzeki i głęboko w ląd dotrze to skażenie? Jak wielkie straty poniesie rzeka na skutek bezmyślnych działań człowieka. Pozostawiam ten temat do przemyślenia, z szeregiem pytań, na które sama szukam dziś odpowiedzi.
Czy naprawdę chcemy ze strachem wychodzić na spacer ze swoim pupilem, który może przypłacić to życiem?
Czy nie pozwolimy teraz naszym dzieciom bawić się w pobliżu wody, z troski o ich i swoje zdrowie?
Czy zbierzemy plon nawadniany z rowu, zasilanego wodą z zatrutej rzeki?
Czy i kiedy do Odry wróci życie?
Rzeka nam także stwarza warunki do życia… a my co dajemy rzece?