Władze Republiki Federalnej Niemiec podjęły decyzję o otwarciu kolejnej elektrowni węglowej w tym kraju. Decyzja ta wzbudziła protesty tamtejszych ekologów, którzy zarzucają rządowi niemieckiemu, że działa wbrew własnym planom rezygnacji z węgla.
Nowa elektrownia węglowa w Niemczech nosi nazwę Datteln 4 i została otwarta w zagłębiu Ruhry. Jej uruchomienie nastąpiło z 10-letnim opóźnieniem ponieważ jej otwarcie było pierwotnie przewidziane na rok 2011. Opóźnienie wynikało z błędów w trakcie planowania, ale także z licznych usterek technicznych, które towarzyszyły jej budowie. Budowę hamowały także protesty i wynikające z nich liczne procesy sądowe.
Niemcy chwalą się, że ich najnowsza elektrownia jest najbardziej przyjazną środowisku spośród wszystkich niemieckich elektrowni węglowych. Co ciekawe liczni przeciwnicy budowy i otwarcia Datteln 4 zarzucają rządowi, że działa wbrew swoim wcześniejszym planom. Mowa tutaj o zakładanej przez rząd rezygnacji z elektrowni węglowych. Przeciwko otwarciu protestowała w 2019 roku rządowa komisja złożona z naukowców, związkowców i ekologów. Protesty jednak nic nie dały i elektrownia mimo tego została otwarta.
Ustawa, której nikt nie przestrzega?
„To, co się wydaje dużą decyzją, to głównie amortyzacja finansowa. Do poszkodowanych regionów wpłynie 40 miliardów. Przy tym przewidziane są także odszkodowania dla tych, którzy stracą pracę. I nic nie przemawia przeciwko temu. Jednak także właściciele często już spisanych na straty elektrowni węglowych otrzymają 4,3 mld euro. Odwraca to w nieprzyzwoity sposób zasadę, w myśl której „zanieczyszczający płaci”. Korporacje, którym przez dekady pozwalano na czerpanie zysków kosztem klimatu i zdrowia ludzi, zostaną wynagrodzone z mocą wsteczną. Po raz kolejny to nie beneficjenci dawnej gospodarki płacą za jej konsekwencje, ale ogół społeczeństwa”- pisał rok temu niemiecki dziennik Sueddeutsche Zeitung komentując w ten sposób przegłosowanie kontrowersyjnej ustawy.
Niespełna rok później Niemcy otwierają nową elektrownię za nic mając swoje wcześniejsze plany i ustawy. Rok temu nasi zachodni sąsiedzi założyli, że do 2038 roku całkowicie zrezygnują z elektrowni węglowych.
Prąd dla mieszkańców
Nowa niemiecka elektrownia ma moc 1100 megawatów i będzie w stanie zapewnić prąd dla ponad 100 tys. gospodarstw domowych. Elektrownia Datteln 4 ma co prawda zastąpić kilka działających dotychczas elektrowni. Jednakże skoro założenia planu są takie, aby rezygnować z węgla, to należałoby się zastanowić czy jest sens uruchamiać nową elektrownie skoro i tak w niedalekiej przyszłości będzie trzeba ją zamknąć.
W czasie przeciągającego się okresu budowy nowej elektrowni zdążyła ona zebrać duże grono przeciwników. Przeciwko jej budowie protestowała między innymi szefowa niemieckiej partii Zielonych – Annalena Bearbock. W wywiadzie udzielonym dziennikowi Rheinische Post zarzucała rządowi, że budując nową elektrownię ten doprowadził do sytuacji, w której niemiecka kolej została „zmuszona do odbioru energii elektrycznej pochodzącej z węgla po całkowicie zawyżonych cenach”.
Niemcy trucicielem Europy
Mimo tego, że na europejskiej arenie to Niemcy przedstawiają siebie jako kraj stawiający na ekologiczne rozwiązania, rzeczywistość wygląda z goła inaczej. Niedawno na łamach naszego portalu ukazał się tekst, w którym powoływaliśmy się na twarde dane dotyczące emisji dwutlenku węgla przez państwa naszego kontynentu. Wynikało z nich, że w przypadku emisji dwutlenku węgla na jednego mieszkańca Polskę wyprzedzają między innymi właśnie Niemcy, ale także Czesi.
Źródło: dw.com, wysokienapecie.pl