Aż 20 mln ludzi żyjących w regionie zwanym Rogiem Afryki zmaga się z ekstremalną suszą i związanymi z nią niedoborami żywności. To nie pierwsza taka sytuacja w Afryce, ale postępująca zmiana klimatu nasila problem. Jakby tego było mało, ceny żywności na świecie rosną, a stabilność dostaw zbóż z Ukrainy jest zagrożona.
Trzy ostatnie pory deszczowe w Rogu Afryki przyniosły słabe opady deszczu, kolejna według prognoz także może okazać się słaba. Dotyczy to czterech państw: niewielkiego Dżibuti, znacznej części Etiopii i Kenii, oraz całej Somalii. Jeśli kolejna pora deszczowa okaże się słaba, będzie to najgorsza susza od 40 lat. „Z całą pewnością stoimy teraz na krawędzi katastrofy”, powiedział w lutym Rein Paulsen, dyrektor ds. sytuacji kryzysowych i odporności w Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). „Czas ucieka”, dodał. Z kolei Michael Dunford, dyrektor regionalny Biura Afryki Wschodniej Światowego Programu Żywnościowego ONZ (WFP), dodał: „Zbiory są zrujnowane, zwierzęta hodowlane umierają, a głód rośnie.”
Prognozy nie są korzystne, z jednej strony ze względu na globalne ocieplenie, które zmienia wzorce opadowe we wschodniej części Afryki, z drugiej zaś fazy ENSO. ENSO to cykliczne zmiany temperatur w równikowej części Pacyfiku, które wpływają na pogodę w wielu częściach świata. To dobrze nam znane El Niño i La Niña. Dla Somalii i sąsiednich państw problemem jest obecnie występująca chłodna faza ENSO, czyli La Niña.
W trakcie La Niña, zachodnia część Pacyfiku staje się cieplejsza, a na wschodzie chłodniejsza. W takiej sytuacji powietrze nad Indonezją ogrzewa się, wznosi i przemieszcza na zachód, aż do Afryki Wschodniej. Tam zderza się z powietrzem napływającym z Atlantyku w przeciwnym kierunku i opada. Tworzy to gorące, suche warunki, które działają jak bariera dla wilgoci napływającej z Oceanu Indyjskiego. Proces ten ilustruje przedstawiona przez amerykańską Narodową Administrację ds Oceanu i Atmosfery, czyli NOAA.
Sytuacja jest poważna nie tylko w Somalii, którą od lat targają wewnętrzne konflikty, ale też w Kenii. Kenia co prawda nie jest już dziś tak biednym i zacofanym krajem Trzeciego Świata, ale jest w dużym stopniu oparta na rolnictwie, z którego żyje wielu ludzi. Kraj jest bardzo podatny na skutki suszy, a podziwiający przyrodę turyści widzą tylko część faktycznego obrazu tego kraju.
Tomson Phiri z WFP opisuje w swoim wpisie na blogu scenę, jaka miała miejsce w niektórych wiejskich rejonach Kenii. Jak pisze, w zagrodzie jednej z rodzin pasterskich ziemia była „praktycznie pusta i cicha, bez widocznych zwierząt gospodarskich”. Zawsze mieli od 200 do 300 zwierząt – wielbłądów, bydła, kóz i owiec”. Susza, jak pisze, jest „powszechna, dotkliwa i prawdopodobnie będzie się pogłębiać”. Powszechnym obrazem są leżące na poboczach dróg martwe zwierzęta gospodarskie, które padły z pragnienia i głodu. Do tego wraz ze spadkiem poziomu wody spada również dostęp do czystej wody pitnej. Phiri zauważa, że ilość zboża, którą można kupić za sprzedanie kozy, spadła w niektórych przypadkach nawet o 40% poniżej średniej pięcioletniej w Kenii i o ponad 80% w niektórych częściach Somalii.
W przeszłości kraje Rogu Afryki doświadczały suszy, ale stosunkowo niewielkiej. Średnio co 5-6 lat jedna pora deszczowa zawodziła. XXI wiek i nasilające się wraz z jego nadejściem globalne ocieplenie zmieniły sytuację. Coś, co kiedyś było naturalne, przestało nim być, nawet w sytuacji występowania pacyficznych cykli ENSO. Wtedy występowały sytuacje, kiedy zawodziły dwie pory deszczowe z rzędu, co kończyła się klęską głodu dla 260 tys. ludzi jak w 2010 i 2011 roku. Jeśli obecna pora deszczowa okaże się zła, będą to cztery słabe okresy z rzędu, co narazi na głód nawet 20 mln ludzi.
Problem może stać się jeszcze większy i doprowadzić do większej tragedii nie tylko w Rogu Afryki, ale w znacznej części Afryki i Bliskiego Wschodu. FAO przestrzega, że wojna w Ukrainie doprowadza do gwałtownego wzrostu cen żywności w wielu miejscach na świecie. Biedniejsze państwa z północnej Afryki, Azji i na Bliskim Wschodzie, które w znacznym stopniu zależą od importu pszenicy, muszą liczyć się z ryzykiem poważnych niedoborów. Zagrożenie dotyczy eksportu zboża na światowy rynek, a Ukraina i Rosja są ważnymi jego eksporterami, głównie na rynek afrykański i południowoazjatycki. Import zboża z Rosji i Ukrainy dla np. Egiptu do 60%, ale lista krajów jest większa, to m.in. państwa, w którym miała miejsce tzw. Arabska Wiosna.
W Ukrainie trwa wojna, którą rozpętała Rosja. W takich warunkach trudno o uprawę ziemi. Z kolei Rosja została z racji tego objęta sankcjami. Reakcje już są: ceny żywności biją rekordy z lat 2010-2012, kiedy to Rosja, a także częściowo Kazachstan i Ukraina doświadczyły potężnej suszy, która zniszczyła blisko 50% plonów zbóż. To wraz z wysokimi wtedy cenami ropy doprowadziło do szoku rynkowego i wybuchu niepokojów społecznych i zamieszek w krajach północnej Afryki i Bliskiego Wschodu.
Dziś jest podobnie, choć w dużej mierze to właśnie sytuacja na Ukrainie stanowi problem, ale globalne ocieplenie także. Ostatnie lata, to rosnąca presja klimatyczna na żywność, co wraz ze skutkami pandemii już w 2021 roku zaczęły podbijać ceny na światowym rynków. Według FAO z powodu wojny w Ukrainie globalna liczba niedożywionych ludzi w latach 2022-2023 może wzrosnąć o 8-13 milionów. Dotyczy to szczególnie tych miejsc, gdzie doszło do rewolucji z przełomu 2010/11 roku. Będzie to miało też swoje skutki społeczne, już miały miejsce protesty w Bagdadzie, a w innych krajach jak Egipt czy Liban też mieszkańcy jak handlowcy zaczynają narzekać na rosnący problem. Nie należy wykluczyć powtórki sytuacji sprzed ponad 10 lat, a jak ostrzegał już w 2004 roku odtajniony przez Pentagon raport, to właśnie globalne ocieplenie stanie się poważnym problemem natury społecznej, czego owocem będą zamieszki, anarchia i wojny.
Źródło: National Geographic, AP