Administracja prezydenta USA Joe Bidena wydaje sporo pozwoleń na wydobycie ropy naftowej, co nie jest pozytywnie odbierane przez amerykańskie organizacje działające na rzecz ochrony klimatu. A przyszłość co do emisji CO2 nie wygląda najlepiej. Z drugiej strony nadzieją jest rozwój nowych technologii, jak fuzja termojądrowa.
Jak wynika z raportu Public Citizen, administracja Bidena zatwierdzała w skali miesięcznej więcej pozwoleń na odwierty ropy i gazu na terenach federalnych niż administracja Trumpa w ciągu pierwszych trzech lat jego prezydentury. Public Citizen, to organizacja pozarządowa działająca na rzecz ochrony praw konsumentów. Wyniki ilustruje poniższy wykres, który został opublikowany przez serwis The Climate 202:
Dane przedstawione przez Public Citizen wyglądają następująco:
Z wyłączeniem stycznia, kiedy to były prezydent Donald Trump sprawował urząd przez większą część miesiąca, zatwierdzone zostały średnio 333 pozwolenia na wiercenia miesięcznie w 2021 roku. Ta średnia wzrosła o ponad 35% w stosunku do czasu objęcia urzędu przez Trumpa w 2017, ale była o ponad 25% mniejsza w stosunku do 2020 roku. Jak ilustruje to wykres, liczby są również wyższe niż średnia miesięczna w 2018 roku (279 zezwoleń) i 2019 roku (284 zezwolenia), choć niższe niż średnia miesięczna w 2020 roku (452 zezwolenia), kiedy to firmy naftowe gromadziły zapasy zezwoleń w ostatnich miesiącach administracji Trumpa.
Biorąc pod uwagę kampanijne obietnice Bidena, wyniki danych nie spotkały się z uznaniem środowisk ekologicznych czy samych twórców raportu „Z punktu widzenia ekologów, nie wygląda to najlepiej dla Bidena”, powiedział dla Climate 202 Alan Zibel, główny autor analizy i dyrektor ds. badań w Public Citizen.
Z kolei Jamie Henn, działający w koalicji Build Back Fossil Free, który nie brał udziału w analizie, powiedział, że te wyniki podkreślają jego frustrację administracją Bidena. „Prezydent próbował zająć się tylko jedną stroną problemu klimatycznego”, powiedział Henn w wywiadzie dla The Climate 202. „Dużo mówił o budowaniu czystej energii, ale nie zrobił nic, by powstrzymać paliwa kopalne. A trzeba zająć się obiema stronami, jeśli mamy zamiar zająć się tym kryzysem.”
Biden oczywiście stara się wypełnić obietnice, jakie złożył ludziom martwiącym się o przyszłość planety w trakcie swojej kampanii. Nie jest to jednak łatwe z uwagi na interes przemysłu paliw kopalnych, silnych finansowo koncernów paliwowych, które mogą wręcz kupować niektórych polityków z Waszyngtonu. Szczególnie w ostatnich miesiącach, kiedy rośnie popyt pocovidowy, a ceny ropy na światowych giełdach zwyżkują, zachęcając koncerny do działania. Swoje też robią Republikanie, którzy nie zgadzają się z polityką Demokraty, i blokują jego politykę w stanach, w których sprawują władzę.
„Prezydent Biden dotrzymał obietnicy złożonej w kampanii wyborczej i zarządził przerwę w dzierżawie ropy i gazu na terenach publicznych, którą następnie zablokowały sądy, nakazując kontynuację programu. Raport Interior’s Oil and Gas odzwierciedla aktualny stan tego programu i potwierdza to, co zawsze wiedzieliśmy: że program ten zapewnia zły interes dla amerykańskich podatników i że musi zostać zreformowany. Dlatego też, tak jak obiecał prezydent Biden podczas kampanii wyborczej, zarówno Departament Spraw Wewnętrznych jak i Kongres podejmują działania mające na celu modernizację programu, zminimalizowanie wpływu na środowisko, w tym na klimat, oraz zapewnienie, że zarządzamy tymi zasobami w sposób zapewniający najlepszą wartość dla amerykańskich podatników.” – mogliśmy ostatnio usłyszeć od rzeczniczki Białego Domu, Jen Psaki.
Ropa wciąż stanowi krew współczesnego świata, podobnie zresztą jak gaz. Rosnąca populacja, rosnąca gospodarka to przeciwwaga dla redukcji emisji CO2. Nie do końca dobre są wieści, jakie płyną ze strony np. Amerykańskiego Departamentu Energii a dokładnie EIA, która wydaje raporty statystyczne i prognozy na temat zużycia/produkcji energii. Choć w USA przewidywany jest spadek emisji z racji odchodzenia od węgla i rozwoju zielonej energetyki, to po 2035 roku może dojść do pewnego wzrostu z racji wzrostu liczy ludności i dalszego rozwoju gospodarki. W skali świata według EIA także nie wygląda to dobrze. W krajach OECD, czyli rozwiniętych państwach demokratycznych nie przewiduje się spadków emisji CO2, a w krajach poza OECED, szczególnie na Dalekim Wschodnie przewiduje się wzrost, co ilustruje powyższy wykres. Będzie to odpowiedź na wzrost liczby ludności i wzrost gospodarczy w poszczególnych państwach.
Oczywiście to tylko prognozy. Szybki rozwój technologii w energetyce wiatrowej, czy jak ostatnio dobre wieści płynące odnoście fuzji termojądrowej może zmienić sytuację. Fuzja jądrowa może stanowić przyszłość. Od lat naukowcy próbują ujarzmić coś, co zachodzi wewnątrz Słońca. Kilka tygodni temu doszło do przełomu. W ramach eksperymentalnego projektu Joint European Torus udało się przez 5 sekund utrzymać niewielką reakcję termojądrową, która wygenerowała moc odpowiadającą 14 kg trotylu. To rekord, bo ostatni taki eksperyment z 1997 roku dał dwa razy mniej energii.
Nie są to wielkie postępy, ale miejmy nadzieję, że niedługo dojdzie do kolejnych przełomów. Wtedy dylematy z paliwami kopalnymi przestaną mieć znaczenie.
Źródło: The Washington Post, Public Citizen