„Nigdy jeszcze historia nie toczyła się wstecz, a procesy które zapoczątkowaliśmy uruchomiły sprzężenia zwrotne, napędzające i potęgujące globalne ocieplenie. Dlatego powinniśmy rzecz jasna dbać by jeszcze bardziej tego nie napędzać, ale też przygotować się na najgorsze” – mówi w wywiadzie dr. Tomasz Kijewski i prof. Tymon Zieliński z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.
Prof. Tymon Zieliński jest specjalistą zajmującym się zmianami klimatu natomiast dr. Tomasz Kijewski jest biologiem, który w swojej pracy naukowej skupia się na morzach i oceanach. Z oboma Panami rozmawiałem na temat zmian klimatu i tego jaki wpływ mają i będą one miały na Polskę i jej mieszkańców.
Mateusz Tomanek, Ekoguru.pl: Jak zmiany klimatu wpływają na mieszkańców Polski?
Tomasz Kijewski: Globalna zmiana klimatu nie jest procesem, który odciska swoje piętno w jeden sposób na całym świecie. Kraje położone w strefie umiarkowanej, jak Polska, doświadczają i będą doświadczać z narastającą częstością nieumiarkowanych odchyleń od standardów pogodowych. Występowanie nadzwyczajnych fal ciepła bądź napływu arktycznego powietrza w „niestosownych” momentach roku wynika z osłabienia cyrkulacji powietrza w wyższych partiach atmosfery, a to zjawisko jest bezpośrednio związane z ocieplaniem się Arktyki. Oczywiście nie tylko Arktyka się ociepla.
M.T.: Cały świat bez wyjątku doświadcza globalnego ocieplenia?
W latach 1971−1990 średnia liczba dni ze zlodzeniem strefy przybrzeżnej Zatoki Gdańskiej w Gdyni wynosiła 10, a wartość ta spada o około 3,8 dnia na 10 lat. Zaczęliśmy już przywykać do łagodnych i mało śnieżnych zim. To rzecz jasna nie jest jedynie problem miłośników sportów zimowych, bo okrywa śnieżna stanowi istotny wkład w poziom wód gruntowych na początku okresu wegetacyjnego. Zagrożenie suszą wynika także ze spadku sezonowych i rocznych sum opadów, szczególnie w zachodniej części Polski. Zamiast tego wzrosła częstość występowania nawalnych opadów deszczu, które powodują zagrożenie powodziowe, ale nie poprawiają bilansu wodnego wobec szybkiego spływu wód. Towarzyszące im gwałtowne zjawiska meteorologiczne także mają niszczycielską siłę, ale głównym zagrożeniem dla terytorium Polski jest susza. Można podnosić argument, że wzrost średnich temperatur pozwoli na wprowadzenie nowych, atrakcyjnych upraw na polski rynek, jednak nadal pozostajemy w obszarze gdzie mogą pojawić się niespodziewane dwudziestostopniowe mrozy.
Czy powinniśmy się obawiać ekstremalnych zjawisk pogodowych w naszym kraju?
Tymon Zieliński: Tak zwane ekstremalne zjawiska pogodowe to normalna sprawa, zawsze w naszym życiu były ulewy, wichury, grad, etc. W skali długiego czasu (np. w skali klimatycznej, czyli w okresie ok. 40 lat) można prześledzić, że dawniej takie zjawiska były raczej przypisane do pór roku. I tak, np. jako mieszkaniec Trójmiasta, 3-4 dekady temu, silne sztormy bałtyckie, jeśli już się zdarzały, to zazwyczaj jesienią i zimą.
Natomiast, to co obserwujemy w dzisiejszych czasach, to ewidentny wskaźnik na zmianę klimatu i ,,rozchwianie” systemu klimatycznego. To znaczy, że doświadczamy coraz bardziej częstych ekstremalnych zjawisk pogodowych, które są coraz silniejsze. Ich sezonowość także się zmienia, co jest związane z faktem, że pory roku, jakie znaliśmy w przeszłości, też się coraz bardziej rozmywają i nie są już tak oczywiste. Tak niestety działa system klimatyczny, który został ,,rozchwiany”.
M.T.: Jaki wpływ mają te zmiany na zwierzęta i rośliny w Polsce?
Tomasz Kijewski: Wszystkie elementy ekosystemu, organizmy żywe oraz czynniki pozabiologiczne jak pogoda i hydrologia, są ze sobą powiązane. Zmiana dowolnego elementu pociąga za sobą zmianę pozostałych. Przyznać należy, że w Europie praktycznie nie występują naturalne siedliska przyrodnicze, ponieważ niemal cały kontynent był modyfikowany działalnością ludzi na przestrzeni co najmniej ostatniego tysiąca lat. Tym nie mniej, przyroda funkcjonuje w systemie pewnych równowag, które obecnie są pod silną presją zmian, o których wspomniałem wyżej. Przywykliśmy na przykład do obrazu lasów, będących w istocie uprawnymi monokulturami sosny lub świerku. Wybór tych gatunków podyktowany był zarówno ich tolerancją na gleby zbyt słabe dla rolnictwa, jak i atrakcyjnością surowca. Obecnie odchodzi się od nasadzeń tych gatunków ze względu na to, że warunki pogodowe, a w szczególności przekrój temperatur, wykraczają poza optimum dla tych drzew. Te obszary, które nie będą ulegać stepowieniu, opanowane zostaną przez lasy liściaste. To tylko wycinek szerszego procesu przesuwania granic zasięgów gatunków roślin i zwierząt w strefie umiarkowanej.
M.T.:A jak zmiany klimatu wpływają na Morze Bałtyckie?
Sytuacja Bałtyku jest wyjątkowa w skali świata, ze względu na to, że jest to morze śródlądowe o niewielkim zasoleniu, a Bałtyk jest w istocie jeziorem polodowcowym, do którego dostała się oceaniczna woda i organizmy z wód subarktycznych. Tymczasem w połowie lipca 2021 roku zarejestrowano w Zatoce Fińskiej, rekordową temperaturę powierzchni wody 27°C. To anomalia, ale spójrzmy na to zjawisko na tle przeciętnej temperatury wody w lipcu, która wynosi tam 16°C. Jeszcze 50 lat temu w Zatoce Fińskiej do kwietnia obserwowano kry lodowe. Podniesienie temperatury wody powierzchniowej to tylko jeden z czynników wpływających na kondycję Bałtyku. To dodatkowe ciepło daje szansę licznym glonom, które wykorzystują znaczne ilości związków azotu i fosforu spływających do Bałtyku i tworzą zakwity. Najbardziej ekspansyjne i destrukcyjne są sinice, które odcinają dopływ światła do głębszych partii wody, są toksyczne dla większości organizmów, a po ustaniu wegetacji opadają na dno powiększając strefy beztlenowe. Suma tych czynników sprzyjać będzie zanikaniu gatunków typowo morskich i zimnolubnych, takich jak dorsz, za to umacniać się będą populacje sandacza, sielawy czy siei, które z natury są słodkowodne, lecz tolerują niewielkie zasolenie.
M.T.: A jak wpływ zmiany klimatu mają na ludzi?
Tymon Zieliński: Obecnie, coroczne ekstremalne ulewy, które mają miejsce przede wszystkim latem, powodujące powodzie i podtopienia, stają się niestety naszym dniem codziennym w Polsce i innych regionach. Z drugiej strony, doświadczamy długich okresów suszy, które powodują np. nadzwyczaj niskie stany wód rzecznych i są bardzo niekorzystne dla wielu dziedzin gospodarki, szczególnie dla rolnictwa. Do tego, na razie w małej skali, zaczynamy cierpieć z powodu niedoborów wody. Niestety, roczne temperatury powietrza dla planety, w tym dla naszego kraju są coraz wyższe, co skutkuje np. falami gorąca, bardzo dokuczliwymi dla nas wszystkich. Te wszystkie zjawiska mają wpływ na każdy aspekt naszego życia codziennego. I niestety nie powinniśmy myśleć w kategoriach, że to fajnie, bo będziemy mieli klimat śródziemnomorski u nas. Nie. Będziemy cierpieli na niedobory wody, mierzyli się z suszami i innymi ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi.
Niestety te przykłady świadczą o tym, że mamy do czynienia z rozchwianym systemem klimatycznym, a jego skutki, szczególnie globalne ocieplenie są widoczne w Polsce, zresztą, tak jak i w innych rejonach świata.
M.T.: Czy zmiany klimatu mają wpływ na pojawianie się w Polsce obcych gatunków zwierząt i roślin?
Tomasz Kijewski: Migracja obcych gatunków w ślad zmieniających się warunków środowiskowych jest w naturze zjawiskiem powszechnym i odwiecznym. Może nas szokować obecność szakali w centralnej Polsce, raporty o sępach płowych na południowym wschodzie, czy o modliszkach na Warmii, jednak – jeśli pominąć nagłość obecnych zmian – jest to naturalna ewolucja ekosystemów. Mamy do czynienia z nieco innym obrazem, gdy obserwujemy inwazje gatunków przeniesionych umyślnie bądź nieumyślnie z odległych rejonów. Takie sytuacje również prowadzą do ustalenia nowych równowag ekologicznych, jednak dzieje się to bardziej na drodze rewolucji niż ewolucji. Dość wyrazistym przykładem jest nawłoć kanadyjska, która zdominowała wiele niezadrzewionych siedlisk, a na kontynencie europejskim występuje od niespełna 200 lat. Biedronki azjatyckie, szop pracz czy alpaka dziko żyjąca w Brandenburgii, to tak naprawdę wierzchołek góry lodowej. Niefrasobliwość hodowców i niezamierzone transfery są przyczyną trudnej do oszacowania liczby inwazji, a każda z nich kładzie własne piętno na lokalnej bioróżnorodności.
Jako biolog morski mogę wymienić babkę byczą, która zbudowanymi przez człowieka drogami wodnymi przedostała się do Bałtyku z Morza Czarnego i czyni spustoszenie pośród narybku i ikry rodzimych ryb, do spółki z krabikiem amerykańskim czy krabem wełnistorękim z Japonii. Z kolei małgiew piaskołaz i pąkle stały się przez ostatnie dwa stulecia integralną częścią bałtyckiego ekosystemu, stanowiąc źródło pokarmu, oczyszczając wodę albo tworząc nowe siedliska. Wymieniłem tu kilka najbardziej rozpoznawalnych gatunków, ale w Morzu Bałtyckim tylko w ciągu ostatnich 10 lat odnotowano po raz pierwszy występowanie 24 nowych gatunków. Liczne organizmy rozprzestrzeniają dzięki przenoszeniu w wodach balastowych albo migracji na pływających śmieciach plastikowych.
M.T.: Czy to dotyczy tylko Bałtyku?
Problem ten ma rzecz jasna charakter globalny i jest znacznie bardziej dotkliwy w strefie subtropikalnej. W pochodzie inwazyjnych gatunków biorą też udział organizmy chorobotwórcze, zarówno pasożyty jak i jednokomórkowce i wirusy, co stwarza dodatkowe zagrożenia. Słabość naturalnych ekosystemów wywołana nagłą zmianą warunków sprzyja intensywności inwazji, a wzrastająca temperatura ułatwia zasiedlanie nowych terytoriów przez organizmy ciepłolubne. Chciałbym podkreślić, że nowe równowagi jako takie, niekoniecznie stanowią dla natury – na przykład dla Bałtyku – wyrok śmierci, jak to często słyszymy, za to są wyrazem zmian niewspółbieżnych z naszymi sposobami gospodarowania w tych ekosystemach. Szczególnie, jeśli idzie o Bałtyk, ma to wpływ na gospodarkę rybacką, choć załamanie bałtyckiej populacji dorsza jest skutkiem całej palety czynników, pośród których gatunki obce nie odegrały największej roli.
M.T.: Jakie gatunki zwierząt i roślin mogą pojawić się w Polsce w przyszłości w związku ze zmianami klimatu?
Tomasz Kijewski: Trudno jest przewidzieć jakie nowe gatunki pojawią się w Bałtyku i jaki będzie skutek ich obecności. Można się jednak spodziewać, że gatunki mające typowo morskie wymagania nadal będą unikać tego akwenu, a bioróżnorodność fauny i flory typowo morskiej w Bałtyku raczej będzie spadać i ustępować bardziej słodkowodnym organizmom. Na pewno coraz ciężej będzie się żyło w Bałtyku organizmom zimnolubnym i tlenolubnym. Tymczasem w lądowej części Europy obserwować możemy wędrówkę całych biocenoz. Pojawienie się szakali czy sępów postępuje równolegle z tendencjami do stepowienia, a raportowane od kilku lat na Opolszczyźnie papugi dają pole dla wyobraźni. Możemy mieć pewność, że przed nami jeszcze wiele zaskoczeń.
M.T.: Jakie działania możemy podjąć w ramach adaptacji do postępujących zmian klimatu, aby chronić naszą faunę i florę?
Tomasz Kijewski: Cieszę się, że wspomina Pan o adaptacji, bo czasami odnoszę wrażenie, że z jednej strony dobiega retoryka typu „nic się nie dzieje”, a z drugiej że jak wyeliminujemy paliwa kopalne, sytuacja wróci do normy z połowy XX wieku. Nigdy jeszcze historia nie toczyła się wstecz, a procesy które zapoczątkowaliśmy uruchomiły sprzężenia zwrotne, napędzające i potęgujące globalne ocieplenie. Dlatego powinniśmy rzecz jasna dbać by jeszcze bardziej tego nie napędzać, ale też przygotować się na najgorsze. Bo można spodziewać się pogłębiającej się suszy, częstszych tornad i dalszego rozchwiania systemu pogodowego. Ale zanim zacznę mówić o mitygacji i działaniach ochronnych, wspomnę o czynniku bodaj najważniejszym, za który uważam edukację.
M.T.: Edukacja jest kluczem do ochrony środowiska i klimatu?
Tomasz Kijewski: Chodzi mi o poszerzanie w powszechnej świadomości przeświadczenia, że jesteśmy częścią ziemskiej natury i że oddziałujemy na nią na niespotykaną skalę. Oraz, że to oddziaływanie jest wzajemne. Nie liczę na to, że każdy, do którego dotrze ta prawda, stanie się orędownikiem zrównoważonych środowiskowo działań, ale tylko w ten sposób można będzie zbudować masę krytyczną, która pozwoli przetrwać kolejnym pokoleniom w jak najlepszej równowadze wobec potrzeb systemu gospodarczego i możliwości natury. Nie powinniśmy ulegać złudzeniu, że wszystko „załatwi się” technologią.
M.T.: To co możemy robić poza wprowadzaniem nowoczesnych rozwiązań ochrony środowiska opartych na technologii?
Tomasz Kijewski: Oprócz poszukiwania i rozwijania bezemisyjnych technologii produkcji energii, zarówno OZE jak i nuklearnej, pewien przyrodniczy dobrostan możemy zapewnić poprzez dbałość o stan rzek. Kanalizowanie ich, przyspieszanie spływu, osuszanie terenów podmokłych okazuje się przysłowiowym strzałem w kolano. Polska jako kraj gdzie żegluga śródlądowa nie jest silną gałęzią transportu, okazuje się mieć w tym względzie pewną przewagę, której wciąż nie wykorzystujemy należycie. Przemyślana naturalizacja systemu wód powierzchniowych przynosić będzie profity w przyszłości. Wartością dodaną takich działań będzie restytucja cennych przyrodniczo obszarów, jak również redukcja spływu związków nawozowych do Bałtyku i zahamowanie wzrostu intensywności zakwitów wody. Prognozowane zalanie Żuław Wiślanych okaże się dramatem dla ludności tej malowniczej krainy, ale oddanie tych terenów naturze byłoby prezentem dla Bałtyku. Jednym z wątków tej renaturyzacji powinno być uwzględnianie w planach miejskiej zabudowy terenów zalewowych w dolinach rzek oraz systemów retencjonowania wody opadowej – choćby tylko w celu złagodzenia skutków powodzi błyskawicznych. Nie mógłbym przy tej okazji zaniechać apelu o oszczędzanie drzew i to nie tylko lasów, ale i w miastach. Trudno mi pojąć jak krótkowzrocznie, w dobie ocieplania klimatu, postępują włodarze naszych miast i wsi wycinając drzewa i zastępując je akumulującym ciepło i nieprzyjmującym wody betonem.
M.T.: Wróćmy do tematu adaptacji do zmian środowiska. Skoro nie możemy cofnąć historii i wrócić do stanu z początku XX wieku, to co możemy zrobić, żeby następne pokolenia nie dorastały w zdegradowanym środowisku?
Tymon Zieliński: Wszyscy musimy pracować nad tym aby pomniejszać nasz negatywny wpływ na klimat, poprzez wiele działań, jakie każdy z nas może wykonywać na co dzień. Najprostsze z nich to np. oszczędzanie wody, zmniejszanie produkcji codziennej śmieci i ich segregacja, mądre korzystanie z środków transportu, itp. Wszystkie takie działania są niezbędne, ale niestety, nie wszystkie procesy związane ze zmianą klimatu jesteśmy w stanie zatrzymać, bo sprawy zmiany klimatu zaszły już o wiele za daleko. W związku z tym, równie istotnym jest konieczność adaptowania się do zmian, jakie zachodzą w naszym świecie. I znowu, każdy z nas jest w stanie w swoim codziennym zachowaniu zmieniać swój styl życia tak aby adaptować się do zmieniającej się rzeczywistości.
M.T.: Co w takim razie możemy zrobić?
Tymon Zieliński: Jednym z przykładów adaptacji do zmian jest konieczność zmiany naszej diety. Musimy myśleć w kategoriach ograniczania lub wręcz wyeliminowania spożycia mięsa. Przemysłowa produkcja mięsa jest nie tylko bardzo szkodliwa dla planety i systemu klimatycznego, ale jest też mniej wydajna w kontekście konieczności wyżywienia ludzkości w porównaniu z produkcją żywności roślinnej. Do tego dochodzą aspekty zdrowotne związane z nadmiernym spożyciem produktów pochodzenia zwierzęcego.
M.T.: Dziękuję bardzo Panom za rozmowę.
Dr Tomasz Kijewski – notka biograficzna: Jestem biologiem i choć swoją przygodę z nauką zacząłem jako antropolog, po zakończeniu studiów magisterskich na UMK, kontynuowałem naukę zgłębiając tajniki genetyki. W 2002 roku na Uniwersytecie Gdańskim uzyskałem tytuł doktora i rozpocząłem pracę w Instytucie Oceanologii PAN w Sopocie, zajmując się genetyką zwierząt morskich. Od dwóch lat pracuję w tym samym instytucie jako specjalista w Pracowni Badania i Edukacji o Klimacie i Oceanach, gdzie z upodobaniem realizuję misję popularyzacji wiedzy o oceanach i klimacie, prowadząc warsztaty, wykłady, organizując bądź uczestnicząc w piknikach naukowych i pisząc artykuły popularnonaukowe. Odczuwam nieustający zachwyt nad złożonością i różnorodnością świata żywego, czerpię też ogromną przyjemność z poznawania tajników przyrody, zarówno ożywionej jak i nieożywionej. Jestem także współautorem serii filmów edukacyjnych.
Prof. Tymon Zieliński – notka biograficzna: Jestem liderem zespołu Badania i edukacji w zakresie klimatu i oceanów w Instytucie Oceanologii Polskiej Akademii Nauk (IO PAN) w Sopocie, gdzie zajmuję stanowisko profesora. Jestem aktywnym badaczem, współautorem ponad 95 recenzowanych artykułów naukowych oraz blisko 200 wystąpień konferencyjnych, a także uczestniczę w procesie wydawniczym, jako edytor tematyczny w międzynarodowych czasopismach, m.in. w Frontiers in Marine Science, MDPI, Oceanologia, Sustainability. Jestem także członkiem grupy ekspertów ONZ ds. Regularnego Procesu Globalnego Raportowania i Oceny Stanu Środowiska Morskiego (ang. Regular Process for Global Reporting and Assessment of the State of the Marine Environment). W 2019 roku Tymon Zieliński został członkiem Komitetu Sterującego Panelu Komunikacyjnego Europejskiej Rady Morskiej (ang. European Marine Board Communication Panel) a od 2020 roku Tymon jest przewodniczącym grupy roboczej ds. Klimatu i Oceanów Koalicji EU4Ocean. W uznaniu swoich dokonań naukowych oraz organizacyjno-edukacyjnych w roku 2021 zostałem ,,twarzą” (ang. an advocate for research integrity) europejskiej akcji dot. Research Integrity.