Miniony rok nie był najcieplejszy w historii pomiarów, ale znalazł się wśród dosłownie kilku najcieplejszych lat w historii prowadzonych pomiarów. I to wszystko w sytuacji braku pozytywnej fazy ENSO, a więc braku El Niño. O czym to świadczy? O tym, że ocieplenie klimatu postępuje.
Nie widzimy żadnego trendu, który w jakimkolwiek stopniu miałby świadczyć o cofaniu się globalnego ocieplenia. Tak można skwitować raporty wydanie przez Copernicus Climate Change Service (C3S) czy amerykańską NOAA.
Jak to wygląda w praktyce? Według europejskiego programu badawczego Copernicus rok 2021 był piątym najcieplejszym w historii pomiarów.
Ilustracja 1: Odchylenia temperatur w 2021 roku względem średniej 1991-2020. Copernicus Climate Change Service/ECMWF
Globalna temperatura w 2021 roku była o 0,3oC wyższa od średniej z okresu 1991-2020 i o ~`1,1oC wyższa od średniej z okresu preindustrialnego. Jak podaje Copernicus, rok 2021 należał do grupy siedmiu najcieplejszych lat w historii pomiarów, przy czym miniony rok zalicza się do tych chłodniejszych.
Te 0,3oC wydaje się być niewiele, nawet te 1,1oC, ale tempo zmian klimatycznych jest szybkie. Mówimy tu przecież o okresie liczonym w dekadach, a nie setkach czy tysiącach lat. A rok 2021 obfitował w wiele pogodowych nieszczęść. Wystarczy tu wspomnieć obfite opady deszczu w Europie, które doprowadziły do powodzi, głównie w Niemczech. Rok 2021 to rok pożarów i posuchy w Kalifornii, kryzysu żywnościowego w Somalii. Przykładów można podać tu jeszcze więcej.
Nieco inne dane pokazuje amerykańska Narodowa Administracja ds. Oceanów i Atmosfery, czyli NOAA, ale tylko nieznacznie.
Ilustracja 2: Wykres pokazujący wartości średnich rocznych odchyleń temperaturowych w latach 1880-2021. Okresem odniesienia jest średnia XX wieku. NOAA
W przypadku raportu NOAA rok 2021 był szóstym najcieplejszym w historii pomiarów – średnia temperatura o 0,84oC wyższa od średniej wartości XX wieku. NOAA zwraca uwagę, że wszystkie lata 2013-2021 zmieściły się w pierwszej dziesiątce najcieplejszych w historii. Ponadto ubiegły rok był 45-tym z rzędu, kiedy temperatura była wyższa od średniej z XX wieku.
Mamy do czynienia z ogromnymi zmianami, i to w sytuacji kiedy w 2021 roku nie było dodatniej fazy ENSO, a więc nie odnotowano zjawiska El Niño. W roku ubiegłym i we wcześniejszym 2020 na przemian z neutralną fazą ESNO panowała La Niña. To zjawisko charakteryzujące się występowaniem chłodnych wód we wschodniej części Oceanu Spokojnego. W wyniku tego globalne temperatury spadają. El Niño działa na odwrót – podnosi globalną temperaturę na kilka miesięcy.
Taka sytuacja świadczy o tym, że chłodne fazy ENSO na Pacyfiku tylko spowalniają to, co nieuniknione, a więc dalsze ocieplenie klimatu. ONZ także zwraca uwagę na to, że klimat na Ziemi się ociepla. „Mamy najcieplejsze siedem lat od 2015 r.”, napisała w oświadczeniu należąca do ONZ Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO). I jak zwrócili uwagę, pomimo faktu, że dwa kolejne wydarzenia w La Niña przyciągały uwagę całego świata przez dużą część zeszłego roku, to mimo wszystko należał on do siedmiu najcieplejszych lat w historii.
„Następujące po sobie wydarzenia La Niña nie oznaczają, że ocieplenie w 2021 roku było stosunkowo mniej wyraźne w porównaniu z ostatnimi latami. Co więcej, rok 2021 był wciąż cieplejszy niż poprzednie lata pod wpływem La Niña” – powiedział w oświadczeniu szef WMO, Petteri Taalas.
W przyszłości będzie podobnie. Zimna faza ENSO będzie hamować ocieplenie klimatu, nie czyniąc go wykładniczym. Po prostu jeden rok będzie chłodniejszy od ostatnich lat. Inaczej też mówiąc, będziemy, a właściwie to już żyjemy w czasach, gdzie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia w postępującej zmianie klimatu.