Wojna, którą wypowiedziała Rosja Ukrainie ponad pół roku temu, to nie tylko kryzys, którego doświadczają ludzie. To także kryzys ekologiczny, bo współczesne wojny różnią się od tych sprzed setek lat. Ukraińscy ekolodzy informują, że odbudowa zniszczonych ekosystemów potrwa kilka dekad, a niektóre nie odbudują się nigdy. Mają też nadzieje, że Rosja kiedyś zapłaci za szkody wyrządzone dzikiej przyrodzie.
W lasach pod Czernihowem było spokojne pod koniec sierpnia, kiedy Anatolij Pavełko wszedł do 10-metrowego krateru po bombie z kielnią i skrzynką pełną słoików z próbkami. Chciał się dowiedzieć, co pozostawiła po sobie rosyjska bomba FAB-250, gdy wiosną wyryła w ziemi tę wielką dziurę. Cztery miesiące wcześniej Pawełko, prawnik specjalizujący się w ochronie środowiska był okopany na froncie oddalonym o zaledwie kilka kilometrów. Wokół niego spadały z hukiem pociski, trwała ciężka walka o utrzymanie rosyjskich wojsk poza Kijowem. Teraz wziął tymczasową przepustkę ze swojego oddziału ochotników i wrócił do Czernihowa, aby podjąć bardziej znajomą walkę na innym froncie w wojnie z Rosją.
Rosyjska inwazja skutkowała śmiercią dziesiątek tysięcy Ukraińców, zniszczonych zostały tysiące domów, a nawet całe miasta. Zdewastowane zostało również środowisko naturalne Ukrainy. Jak mówią ekolodzy, to jest „ekocyd”, który jak obawiają się aktywiści, pozostaje w dużej mierze niezauważony pośród szerszej tragedii narodowej. Ekocyd, to ostatnia faza całkowitego zniszczenia środowiska naturalnego (zabicia wszelkiego życia) na danym obszarze w wyniku działalności człowieka; w szerszym ujęciu także w wyniku przyczyny naturalnej.
„Większość ludzi zwraca uwagę na utratę życia i zniszczenie infrastruktury, ale mnóstwo ludzi, a nawet rząd, zapomina o stratach i szkodach wyrządzonych środowisku”, powiedział Pavełko, który przed wojną specjalizował się w ochronie rzek. Teraz wraz z innymi aktywistami rozpoczął pilne działania mające na celu skatalogowanie szkód i przyszłych zagrożeń, od toksyn pozostawionych przez pociski w glebie po chemikalia, które dostały się do wód gruntowych po bombardowaniach i pożarach zakładów przemysłowych. Pavełko i inni przeprowadzają także oględziny starych, naturalnych lasów rozdartych przez nowoczesną broń, czy też rzek skażonych ściekami po zbombardowaniu zakładów utylizujących odpady. Pavełko wyraża nadzieję, że efekty jego pracy posłużą do wniesienia międzynarodowego pozwu, i zmuszenia Moskwy do pokrycia wszystkich kosztów związanych z rewitalizacją środowiska naturalnego.
Kwestia zniszczenia ekologicznego związana z wojną prowadzoną przez Moskwę została wyeksponowana przez kryzys atomowy w Zaporożu. W marcu zaporoska elektrownia atomowa została zajęta przez siły rosyjskie i wykorzystana jako wojskowy punkt etapowy, a ukraińscy i międzynarodowi urzędnicy ostrzegają, że lekkomyślne zachowanie okupanta może doprowadzić do katastrofy, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Czarnobyla.
Na razie jednak ekolodzy skupiają się na okolicach Czernihowa, bo nie ma już tam wojny, i badania się bezpieczne. Miasto przetrwało 41-dniowe oblężenie, podczas którego doszło do ataków, w wyniku których skażono wodę, powietrze i glebę, zniszczono zasoby naturalne i uszkodzono kluczową fabrykę uzdatniania wody. Supermarket z artykułami budowlanymi Epicentr K, na który spadły pociski, stanął w płomieniach, a zapach spalonego plastiku wciąż się utrzymuje. Substancje chemiczne uwolnione w dymie osiadły w całym mieście i okolicach. Inne toksyny w wyniku opadów deszczu prawdopodobnie przedostały się do wód gruntowych z wypalonych ruin. Ekolodzy zrobili zdjęcia zniszczeń, które zostaną porównane z dokumentami firmowymi, aby spróbować obliczyć ile ton plastiku i innych materiałów stanęło w płomieniach i jakie chemikalia się z tego powodu uwolniły.
Miejska oczyszczalnia ścieków, uszkodzona w wyniku wielokrotnych ostrzałów, nie jest już w stanie oczyszczać wszystkich ścieków doprowadzanych rurociągami. Zarządcy zakładu obawiają się, że jesienią, kiedy będzie więcej padać, będą musieli wypuścić nieoczyszczone odpady do pobliskiej Desny. Rzeka ta jest dopływem płynącego przez Kijów Dniepru. „Jeśli woda nie zostanie oczyszczona, ludzie w Kijowie będą mieli gówno w wodzie pitnej”, powiedziała bez ogródek kierownik zakładu Natalia Mazjuk. Zakład został niedawno zmodernizowany; jeden ze zbiorników, który został wyłączony z użytku, został uruchomiony zaledwie miesiąc przed zbombardowaniem.
Pobliska rafineria stanęła w ogniu w wyniku rosyjskich działań wojennych. Płonęła przez wiele dni, powodując problemy z oddychaniem i uwalniając chemikalia, które dostały się do gleby, wód gruntowych i rzek. Drzewa i całe połacie lasów zniszczone przez ostrzał i bomby będą potrzebowały dziesięcioleci, aby odrosnąć. Całe ekosystemy, od których przecież zależny jest człowiek, będą potrzebowały lat, aby się odbudować. Do tego czasu mieszkańcy Czernihowa będą pozbawieni ważnego zasobu. Doktor Maksym Soroka z projektu Czyste Powietrze dla Ukrainy powiedział, że środowisko i przyroda Ukrainy są celowo niszczone w celu wyrządzenia krzywdy ludziom, niszczenia ich domów i uniemożliwiania im życia w ich kraju.
„Ekolodzy upierają się, że piękno przyrody również ma wartość. Ludzie stracili miejsca rekreacji, w których spędzali czas z rodziną i nie można ich tak po prostu odbudować jak np. supermarketu”, powiedziała Hanna Hopko, ukraińska aktywistka i polityk, która bierze udział w kampanii na rzecz odpowiedzialności ekologicznej. „Potrzebujemy pokoleń, aby zobaczyć, jak 150-letnie dęby odrastają od pierwszego sadzenia”, powiedziała. „Nawet moja córka nigdy nie zobaczy tej zniszczonej przyrody [w pełni przywróconej], prawdopodobnie tylko jej wnuki”. Według ukraińskiego Ministerstwa Środowiska w wyniku działań wojennych zniszczonych zostało już ponad milion hektarów rezerwatów przyrody.
Źródło: The Guardian, Ukraińska Prawda