Samochód osobowy zderzył się z dzikiem, ciężarówka uderzyła w lochę z młodymi, sarna zginęła pod kołami – to tylko kilka tytułów z lokalnych portali informacyjnych donoszących o kolejnych wypadkach z udziałem dzikich zwierząt. Takie informacje docierają z całego kraju, a jaka jest skala problemu?
Raport WWF, dane ministerstwa
Już w 2010 roku WWF Polska przygotował Raport „Śmiertelność zwierząt na drogach w Polsce”. Z zamieszczonych wówczas danych wynikało, że na drogach w naszym kraju, co roku giną dziesiątki tysięcy zwierząt, ale ile, trudno oszacować.
Policja w 2009 roku odnotowała 17.544 zdarzeń drogowych ze zwierzętami, w których śmierć poniosło 7 osób, a rannych zostało 218 (źródło: statystyki policyjne za 2009 rok).
Od tego czasu liczba samochodów poruszających się do polskich drogach tylko rosła, co również widać w policyjnej statystyce dotyczącej zdarzeń z wolnożyjącymi zwierzętami. Dla przykładu w 2017 roku w wypadkach z udziałem zwierząt zginęło 10 osób, rok później o trzy więcej.
Mamy więc precyzyjne informacje o wypadkach, w których ucierpieli ludzie, a w przypadku zwierząt, które w starciu z rozpędzonym samochodem nie mają praktycznie żadnych szans na przeżycie (w 98% kolizji jeleniowate ponoszą śmierć na drodze lub w wyniku poniesionych obrażeń), takich informacji brakuje.
Przedstawiciele Ministerstwa Środowiska szacują, że co roku pod kołami ginie około 20% populacji lisów, kun, tchórzy, zajęcy, borsuków, około 30 tysięcy jeży i 20 tysięcy saren, liczne płazy i gady.
Zestawienia Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz policji wskazują, że w wyniku kolizji z samochodem na drogach ginie 17 500 zwierząt. O skali problemu niech świadczą liczby. Tylko w jednym 90 tysięcznym powiecie mikołowskim w województwie śląskim, w ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku zginęło na drogach 11 dzików, 52 sarny, dwa jelenie, 14 lisów, dwa borsuki, jeden zając i jedna kuna. Najwięcej zdarzeń z wolnożyjącymi zwierzętami, dyspozytorzy tamtejszego Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego odnotowali na drogach krajowych i wojewódzkich. Tylko nawet te dane należy uznać za szacunkowe, bowiem jedynie co czwarty kierowca zgłasza taką kolizję policji, więc rzeczywista liczba wypadków może być dużo większa. Do tego cyfry te dotyczą tylko dużych zwierząt takich jak sarny, dziki, wilki, jelenie czy łosie, a przecież ekosystem to także tysiące drobnych zwierząt, które setkami giną pod kołami.
Ryjówka tak samo ważna jak łoś
Z myślą o monitorowaniu zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt powstał portal Zwierzetanadrodze.pl, czyli Ogólnopolski Rejestr Kolizji Drogowych ze Zwierzętami. Jego założyciele: Karol Kustusch i dr Andrzej Wuczyński z Instytutu Ochrony Przyrody PAN oddziału we Wrocławiu, chcą ustalić jak wygląda odsetek śmiertelności na różnego rodzaju drogach, zwłaszcza tych lokalnych, które nie podlegają GDDKiA. Naukowcy doszli do kilku ciekawych wniosków, wśród których wartym odnotowania jest natężenie ruchu. Okazało się, że jeśli daną drogą przejeżdża 8 000 aut w ciągu 24 godzin, wówczas obserwowana jest największa śmiertelność zwierząt. Jeśli liczba pojazdów przekracza wartość 8 tys. współczynnik śmiertelności albo stabilizuje się lub maleje. Poza tym w ciągu całego roku zauważono dwa szczyty z najwyższą śmiertelnością, tzw. wiosenny mający związek z okresem lęgowym ptaków, okresem rozrodczym wielu innych zwierząt oraz szczyt, który przypada na jesień, kiedy zwierzęta z większą niż zwykle intensywnością wędrują. Według badaczy to płazy są najbardziej narażoną grupą zwierząt na znaczne ograniczanie populacji, ponieważ do miejsc rozrodu każdy osobnik z danej okolicy wybiera taką samą trasę.
Najbardziej poszkodowani
Chociaż płazy są najbardziej narażoną grupą zwierząt, to badania prowadzone przez autorów strony Zwierzetanadrodze.pl pokazują, że najczęściej rozjeżdżanym zwierzęciem jest jeż. Aż 33% kolizji na terenie zabudowanym stanowią zdarzenia z udziałem tego małego kolczastego ssaka. Na następnych miejscach znajdują się kolejno: lis, zaskroniec, ropucha szara, kuny obu gatunków, wiewiórka, gołąb miejski, borsuk, sarna i zając szarak. Do największej liczby wypadków z udziałem zwierząt dochodzi na terenach rolniczych, gdzie w okresie wiosennego szczytu, głównymi ofiarami są młode jaskółki dymówki przysiadające na asfalcie. Sytuacja jednak ulega zmianie na obszarze leśnym. Tam już tylko 12 proc. jeży wchodzi pod koła samochodów. W wyniku obserwacji dowiedziono, że ssaki leśne, jeśli nie muszą to nie przekraczają jezdni szerszych niż 20 metrów. W krajobrazie rolniczym najczęściej wbiegającymi pod samochody zwierzętami są lisy, aż 40 proc. zdarzeń dotyczy tych drapieżników. Populacje miejskie zdecydowanie bardziej umiejętnie unikają kontaktu z pojazdami, wykorzystują przejścia dla pieszych, nadziemne kładki, na dodatek wiodą nocny tryb życia, a wtedy ruch jest zdecydowanie ograniczony.
Siatki tak, ale przy autostradzie
Siatki wzdłuż dróg, tunele dla żab, a nawet most dla wiewiórek – to tylko kilka pomysłów na zminimalizowanie strat w środowisku. Siatki są bodaj najpopularniejszym rozwiązaniem. Problem w tym, że osiatkowane są autostrady i drogi ekspresowe, zaś na drogach krajowych i pozostałych arteriach takie rozwiązanie jest rzadko stosowane. Główne powody to koszty oraz fakt, iż dostęp do dróg niższych klas odbywa się poprzez skrzyżowania jednopoziomowe oraz szereg zjazdów publicznych i indywidualnych. Przy tak dużej gęstości połączeń (skrzyżowań i zjazdów) siatki ogradzające nie spełniałyby swojej funkcji.
Innym rozwiązaniem jest budowa przejść dla zwierząt. Ogólna liczba wszystkich przejść dla zwierząt w Polsce – i tych dużych górnych, i tych mniejszych, dolnych według danych GDDKiA wynosi ponad 4000. Tylko na autostradzie A2, miało zostać wybudowanych ponad 150 przejść i przepustów dla zwierząt: 26 przejść górnych dla większych zwierząt, 12 dla średnich, 68 dla małych zwierząt, a także 50 przejść dla płazów i gadów. Wybudowanie jednego dużego, górnego przejścia dla zwierząt kosztuje około 20 mln zł. Aż jedna czwarta wydatków na A2 była przeznaczona na ekologię. Tylko, że takie rozwiązania można spotkać przy autostradach, a co z drogami gminnymi i powiatowymi, których mamy setki kilometrów. Tu ciężar odpowiedzialności spada na samych kierowców, którzy nie powinni lekceważyć znaków ostrzegających przed leśną zwierzyną oraz ściągnąć nogę z gazu, choć o to trudno, skoro nadmierna prędkość to powód większości wypadków drogowych w Polsce. Co jeszcze można zrobić by zmniejszyć liczbę zdarzeń drogowych z udziałem zwierzyny?
Most dla wiewiórek, tunel dla żab
Może nim być most dla wiewiórek. Taki zawieszono nad ulica Okólną łączącą dwie części lasu Łagiewnickiego w Łodzi. Most ma kilkanaście metrów długości i jest rozciągnięty między dwoma drzewami w lesie. Został wykonany z siatki, która została zwinięta w rulon tworząc ażurowy tunel. Ma on zapewnić wiewiórkom bezpieczną migrację. Z kolei jednym ze sposobów ratowania żab są tunele pod drogami. Jeden z nich zbudowano w pobliżu Dębnicy Kaszubskiej czy też Ryglic w województwie małopolskim. Innym rozwiązaniem jest przenoszenie płazów do zbiorników wodnych, co jest szczególnie ważne w okresie ich migracji do akwenów. Takie akcje z udziałem wolontariuszy organizowane są od kilku lat między innymi w Gdańsku. W tym mieście w miejscach wędrówek płazów, szczególnie dla nich niebezpiecznych, rozstawiane są płotki, znaki i pułapki – wiaderka, a grupy wolontariuszy przenoszą płazy do stawów.
Źródła: GDDKiA, portal Zwierzetanadrodze.pl., PCZK Powiat Mikołowski