Dubaj.. co można o nim powiedzieć? To, że jest miastem zbudowanym na marzeniach, że jest miastem rodem z baśni o Aladynie, czy „Księgi tysiąca i jednej nocy”. Z pewnością tak. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu mała osada rybacka, dziś pełne luksusowych hoteli i sztucznych wysp miasto. Jest tylko jeden problem – Dubaj za kilkadziesiąt lat może zniknąć. I najwyraźniej nikt się tym nie przejmuje.
Wszystko przez powodowany zmianami klimatycznymi wzrost poziomu oceanów. Miasto leży nad Zatoką Perską połączoną poprzez wąską cieśninę Ormuz z wodami Oceanu Indyjskiego. Dalej na południu znajduje się Antarktyda – źródło problemu. Od lat naukowcy obserwują, jak antarktyczna czapa lodowa się topi. Na razie topią się tylko lodowce szelfowe, a większość obecnego wzrostu poziomu mórz na świecie wiąże się ze wzrostem temperatur wód, co skutkuje wzrostem objętości wody – to efekt tzw. rozszerzalności cieplnej wody.
Przez wiele lat naukowcy skupiali się tylko na tym, na rozszerzalności cieplnej, ponieważ nie chcieli być posądzani o alarmizm, a nikt przez wiele lat nie mógł w miarę dokładnie przewidzieć, jak szybko będzie się topić Antarktyda czy Grenlandia. Dopiero od kilku lat pojawią śmiałe prognozy, których podstawą są precyzyjne pomiary i coraz dokładniejsze symulacje komputerowe, pozwalające ocenić, jak zachowa się dany fragment lądolodu Antarktydy.
Na przykład w grudniu zeszłego roku wyszły na światło dzienne wyniki badań pokazujące, że za kilka lat rozpadnie się przednia część lodowca Thwaites, zwanego lodowcem Doomsday. Kiedy to się stanie, lodowiec bardzo szybko się rozpadnie, i spowoduje wzrost poziomu oceanów na Ziemi o 65 cm.
„Nastąpią dramatyczne zmiany w czole lodowca, prawdopodobnie w czasie krótszym niż dekada. Zarówno opublikowane, jak i niepublikowane badania wskazują na ten kierunek”, powiedział glacjolog prof. Ted Scambos, główny koordynator amerykańskiego projektu International Thwaites Glacier Collaboration (ITGC).
Lodowiec Thwaites, to jeden z wielu antarktycznych lodowców, będących częścią lądolodu. To, co się dzieje dziś i będzie się dziać w przyszłości z Antarktydą powinno niepokoić ludzi mieszkających w Dubaju. Władze powinny być tym zaniepokojone. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Okazuje się, że nikt specjalnie się tym nie przejmuje, a prowadzone są jedynie drobne działania zapobiegawcze. Przykładem są pierwsze skutki działania wzrostu poziomu morza, pływów i zimowych burz. Dubai Eye, największy na świecie diabelski młyn stanął w obliczu katastrofy spowodowanej przez przemieszczanie się warstw piasku z powodu działania wody. Trzeba było szybko przerobić całą podstawę obiektu i wzmocnić ją, by budowla stała nadal.
Wszystko jest tam skoncentrowane na krótkoterminowych korzyściach. Jeden z mieszkańców Dubaju, Robert L. Hill, który sprowadził się tam prawie 15 lat temu w odpowiedzi na pytanie, czemu miasto nie myśli o przyszłości, o perspektywach zmian klimatycznych, wysuwa dość przykrą, ale niestety słuszną tezę: „Ponieważ NIC w Dubaju – z możliwym wyjątkiem Burj Khalifa i kilku innych ikonicznych budynków – nie jest zaprojektowane tak, aby przetrwać dłużej niż 10-15 lat”. Hill mówi wprost, że kiedy woda się podniesie, nikt nie spodziewa się, że wciąż będzie prowadzić działalność. Ludzie zarobią pieniądze i wyniosą się. Przejdą na emeryturę i będą mieszkać w wielkiej willi, prawdopodobnie w głębi lądu. Wielu ludzi, którzy tak jak Hill przybyli z Zachodu, wrócą do swoich ojczyzn, i nie będą przejmowali się tonącym Dubajem.
Sam również już parę lat temu zauważył pierwsze problemy, jak w jego mieszkaniu w dzielnicy Dubai Marina pojawiły się pęknięcia w ścianie, spowodowane stopniowym przemieszczaniem się gruntu na skutek działania wody morskiej. Duży problem tego miasta jest taki, że w przeciwieństwie np. do Nowego Jorku jest wzniesione na piasku, na terenie nizinnym. Podłoże cały czas się przesuwa.
„Kto nazwał Dubaj Miastem Przyszłości? Chwytliwe motto to nie to samo, co rzeczywiste stanowisko polityczne. Miasto stoi przed wieloma wyzwaniami w swojej przyszłości, z których nie mniej ważnym jest fakt, że jest całkowicie zależny od źródeł spoza niego w zakresie żywności i wody” – dziwi się Daniel Kinch, aktywista klimatyczny z Nowego Jorku.
Kinch w swoim podejściu do sprawy nawiązuje do nazwy naszego gatunku – homo sapiens, czyli człowiek rozumny. Co innego sprawa Wenecji, którą wniesiona w średniowieczu, a co innego Dubaj, który budowany jest z rozmachem w obliczu wzbierających wód Oceanu Indyjskiego. Kinch stwierdza, że gdyby gatunek homo był mądry, to nie budowałby drogich budynków nad brzegami morza, wiedząc, że jego poziom podnosi się na skutek topnienia lodowców.

Prognozy wzrostu poziomu morza do 2100 r. dla dwóch scenariuszy z podaną wielkością wzrostu w metrach (łagodny – 2 m; skrajny – 3 m). W prawym dolnym rogu jest przedstawiony procent ludności, która będzie musiała opuścić swoje domy do końca tego wieku.
Earth.org
A prognozy są bolesne. Earth.Org, instytucja zajmująca się problematyką globalnego ocieplenia, przeprowadziła modelowanie wzrostu poziomu morza i powodzi wywołanych na skutek tego wzrostu do 2100 roku dla Dubaju, jeśli nie zostaną podjęte żadne działania. Przewiduje się, że globalny poziom oceanów do końca tego wieku może wzrosnąć nawet o 2 metry. Obecne średnioroczne tempo wzrostu to 3,4 mm i rośnie. Biorąc pod uwagę lokalne warunki morskie, przyszłe pływy, wywołane przez sztormy, powodzie, to skrajne prognozy mówią nawet o 2,8 m. A co po 2100 roku? Jeśli Antarktyda i Grenlandia będą się topić, fragmenty lądolodu rozpadać się, to do 2300 roku poziom oceanów na Ziemi wzrośnie o 10 metrów.
Smutnym tutaj faktem jest to, że już na początku tego wieku były ostrzeżenia i prognozy co do perspektywy zalewania miast z powodu topnienia lodowców i rozszerzalności cieplnej oceanów. I o problemie mówiły nawet lokalne media, powołując się na wyniki badań i prognoz zachodnich instytucji badawczych, w tym ONZ. I ostrzeżenia wypływały nawet z ust władz Zjednoczonych Emiratów Arabskich już na początku tego wieku, np. ze strony ówczesnego ministra spraw zagranicznych, szejka Hamdana bin Zayeda Al Nahya, który powiedział w 2002 roku: „Na Bliskim Wschodzie mamy szczególną potrzebę zwrócenia uwagi na te ostrzeżenia.” Minister odniósł się przy tym do wyników opublikowanych kilka miesięcy wcześniej prac Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu, z których jasno wtedy wynikało, że do końca tego stulecia poziom mórz może wzrosnąć nawet o 88 centymetrów.
Minęło 20 lat, a Dubaj wciąż się rozwija, wciąż rośnie.