Zima 2025 roku przeszła do historii jako moment przełomowy dla Arktyki – niestety nie w pozytywnym znaczeniu. Według danych opublikowanych przez amerykańskie Narodowe Centrum Danych o Śniegu i Lodzie (NSIDC), 22 marca zasięg arktycznego lodu morskiego osiągnął wartość zaledwie 14,33 miliona kilometrów kwadratowych – najniższą w historii obserwacji satelitarnych, prowadzonych od 1979 roku. Poprzedni rekord z 2017 roku został pobity o około 80 tysięcy kilometrów kwadratowych. Choć różnica może wydawać się niewielka, to w kontekście długofalowych trendów oznacza dramatyczne przyspieszenie topnienia lodu, które niesie za sobą poważne konsekwencje globalne.
Za ten stan rzeczy odpowiada w dużej mierze rosnąca temperatura powietrza, będąca bezpośrednim efektem postępującego kryzysu klimatycznego. Arktyka ociepla się czterokrotnie szybciej niż średnia globalna – proces ten znany jest jako „arktyczne wzmocnienie”. Cieplejsze powietrze i woda opóźniają zamarzanie powierzchni oceanu jesienią i przyspieszają jego odmarzanie wiosną. Zimy stają się coraz krótsze i mniej surowe, a cenny, odbijający promieniowanie słoneczne lód ustępuje miejsca ciemnej tafli wody, która pochłania ciepło i dodatkowo przyspiesza proces ocieplania. To sprzężenie zwrotne napędza zmiany klimatyczne, których skutki obserwujemy coraz wyraźniej również poza Arktyką.
Rekordowo niski zasięg lodu morskiego nie jest jedynie problemem lokalnym. Zmienia on bowiem globalne wzorce pogodowe, osłabiając prąd strumieniowy – potężny strumień powietrza, który odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu klimatu na półkuli północnej. Skutkiem tego są coraz częstsze i bardziej ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak fale upałów w Europie i Ameryce Północnej, czy obfite opady deszczu i śniegu w Azji. Zmniejszająca się pokrywa lodowa destabilizuje również lokalne ekosystemy – zagraża istnieniu wielu arktycznych gatunków, takich jak niedźwiedzie polarne, morsy czy foki, które są zależne od lodu jako środowiska życia i polowania.
Choć lód morski nie wpływa bezpośrednio na poziom mórz (ponieważ unosi się na wodzie), jego utrata prowadzi do nasilenia się topnienia lądolodu, zwłaszcza na Grenlandii. A to już ma bezpośrednie przełożenie na wzrost poziomu oceanów i zagrożenie dla milionów ludzi mieszkających w rejonach przybrzeżnych. Warto również dodać, że rozmarzająca Arktyka staje się coraz bardziej dostępna dla przemysłu wydobywczego i transportu morskiego, co może dodatkowo zaszkodzić kruchemu ekosystemowi tego regionu i przyspieszyć degradację środowiska.
Naukowcy podkreślają, że rekordowo niski zasięg lodu morskiego na koniec zimy nie oznacza jeszcze, że lato 2025 przyniesie również najniższe minimum letnie. Jednak dane te zwiększają prawdopodobieństwo dalszego, szybkiego topnienia w cieplejszych miesiącach. To wyraźny sygnał, że lód morski Arktyki wchodzi w fazę krytyczną – proces, który może doprowadzić do jego niemal całkowitego zaniku w miesiącach letnich jeszcze w tej dekadzie.
Sytuacja w Arktyce to nie tylko temat dla klimatologów. To ostrzeżenie dla całego świata. Rekordowy spadek pokrywy lodowej to nie abstrakcyjny wskaźnik – to znak, że zmiany klimatyczne nie są już scenariuszem przyszłości, ale rzeczywistością dziejącą się tu i teraz. Wymaga to natychmiastowej reakcji – od ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, przez przyspieszenie transformacji energetycznej, po ochronę naturalnych „buforów klimatycznych”, takich jak lasy czy torfowiska. Bez radykalnych działań Arktyka może stać się kolejną ofiarą naszego braku zdecydowania – a wraz z nią cała planeta.
Źródło: euronews.com
